Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Mamo, gdzie jesteś?” Matura, romans z policjantem i dziecko. Joanna z Kikoła zniknęła

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Ta sprawa jest wyjątkowa. Mało jest postępowań, które przez lata spędzają śledczym sen z powiek. Joanna wyszła z domu w 1997 roku i ślad po niej zaginął. Przez dekadę prowadzono poszukiwania, a teraz prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie... zabójstwa mieszkanki Kikoła.

Wieczorem 17 lutego 1997 roku Joanna Zawadzka wróciła do domu z pracy i poszła do pokoju swojej 9-miesięcznej córeczki Klaudii. Pobawiła się z małą. Następnie wzięła album ze zdjęciami dziecka i wyszła z mieszkania mówiąc rodzicom, że idzie do koleżanki. Znajoma mieszkała w sąsiednim bloku. Rozmawiały jakieś dwadzieścia minut. Joanna wyszła. Nikt z bliskich już nigdy jej nie zobaczył.

23 lata temu zaginęła Joanna z Kikoła

Ta historia wydarzyła się w Kikole niedaleko Lipna. Dzisiaj dwudziestotrzyletnia córka pani Joanny próbuje rozwikłać zagadkę zaginięcia jej matki. Prowadzi własne, prywatne śledztwo, dzięki któremu prokuratura ponownie podjęła umorzone już postępowanie w sprawie zaginięcia Joanny. Poddaje w wątpliwość czynności, które śledczy podejmowali przez lata w celu rozwikłania zagadki zniknięcia jej mamy. A niewyjaśnionych wątków w tej sprawie nie brakuje.

Jedną z niewielu pamiątek po mamie, jakie ma Klaudia, jest nagranie ze studniówki uczniów Publicznego Liceum Ekonomicznego w Wymyśli nie, na której Joanna bawiła się w 1996 roku. Widać na nim roześmianą, ładną młodą kobietę. Wydaje się pełna życia i energii.

- Zdjęcia nie oddają tego, w jaki sposób się śmiała - mówi Klaudia.

Na studniówce Joanna była w piątym miesiącu ciąży. Klaudia urodziła się dzień po zakończeniu matur. Joanna nikomu z bliskich - w szczególności rodzicom - nie mówiła, kto jest ojcem małej. Niemniej w ciągu dwudziestu trzech lat prowadzonych kolejno postępowań w sprawie zaginięcia 20-latki, znaleźli się świadkowie, którzy twierdzą, że im Joanna zdradziła ten sekret.

- Chodzi o policjanta z Lipna - mówi Klaudia, która dowiedziała się tego po latach w rozmowie z ciotką i własną matką chrzestną. - Zresztą moja chrzestna również poznała Krzysztofa - bo tak ma na imię ten człowiek. Raz nawet zabrał ją i moją mamę na przejażdżkę radiowozem po Lipnie. Popisywał się. Potem przez dwadzieścia kolejnych lat wypierał się tej znajomości. Twierdził, że nigdy się z nią nie spotykał.

Zeznania, między innymi matki chrzestnej Klaudii wskazują jednak na bliską zażyłość Joanny ze starszym od siebie policjantem lipnowskiej drogówki (dzisiaj już emerytowanym) i ten wątek właśnie skupiał najwięcej uwagi wśród bliskich zaginionej. Przez lata rodzina obstawała przy wersji wypadków, w której to właśnie ów policjant miał odegrać jakąś rolę w zniknięciu Joanny.

- Krótko po zaginięciu mojej mamy, kiedy było prowadzone śledztwo, to ten człowiek nawet uczestniczył w przesłuchaniach świadków. Czynnie, na służbie. Nie był nigdy rzetelnie przesłuchiwany, kiedyś był poddany badaniu wariograficznemu. To badanie w 85 procentach wskazywało, że nie mówił prawdy - podkreśla Klaudia. - Jak wiadomo, wariograf w polskim prawie ma niską wartość dowodową, ale przecież jeżeli wyniki są tak negatywne, to można przeprowadzić kolejne badanie. Problem jednak w tym, że dana osoba musiałaby wyrazić zgodę na to dodatkowe badanie.

Kiedy Joanna urodziła dziecko, rodzina zaczęła naciskać, by wyjawiła, kto jest ojcem małej. Zachowała się również korespondencja sprzed lat, którą Joanna wymieniała z przyjaciółką. Część tych listów została znaleziona przez ojca Joanny dopiero w 2018 roku, w piwnicy w bloku w Kikole.

W listach młoda mama tylko w jednym miejscu napisała „Krzysztof”, we wszystkich opisywanych wątkach dotyczących tej znajomości posługiwała się zaimkiem „on”, albo używała pseudonimu. Pisała o swojej córeczce z czułością.
Wyrażała w tych listach swoją miłość i oddanie dziec ku. W jednym miejscu wspomniała znamienne słowa:

„A propos niespodzianek, jak to zwykle na początku miesiąca, rozmawiałam z nim i wierz mi, bardzo mnie zaskoczył. Mówił, że dość często myśli o całej tej sytuacji, że chciałby ja zobaczyć, itd. A na koniec kazał mi ją ucałować i co Ty na to?”.

Dwa lata temu, kiedy odnalazły się listy Joanny, w materiale, który na temat tej sprawy przygotował Superwiz jer TVN, Krystyna Zawadzka, matka zaginionej mówiła: - Myśmy się zdziwili, że córka jednak podała imię ojca. No, ale dlaczego nie podała nazwiska? Tego do dzisiaj nie wiemy.

Domniemany ojciec dziewczynki w ramach umowy z Joanną miał płacić na dziecko „alimenty”. - Była to umowa słowna. Niedługo przed zniknięciem mama dowiadywała się jak potwierdza się ojcostwo. Niedługo przed zaginięciem - jak podkreśla teraz Klaudia - Joanna.

W celu potwierdzenia, bądź wykluczenia ojcostwa policjanta lipnowskiej drogówki, przeprowadzone zostały dwukrotnie badania DNA. Rodzina Joanny jednak kwestionuje ich wiarygodność.

- Pierwsze badanie było wykonane przed wieloma laty, krótko po zaginięciu mamy - opowiada Klaudia Zawadzka. - No i wówczas rzeczywiście to ojcostwo wykluczono. Natomiast moi dziadkowie mieli obiekcje co do przebiegu tego badania, ponieważ w momencie, gdy im pobierano wymaz do DNA, to on w tym uczestniczył, a kiedy role się odwróciły - to dziadkowie zostali wyproszeni z pomieszczenia. Te wyniki miały być zalakowane i otwarte na rozprawie sądowej, natomiast, kiedy dziadkowie na nią dotarli, to okazało się, że one są już otwarte. A tak w ogóle, przed samym wejściem na rozprawę sądową sędzia poklepał „tego gościa” [domniemanego ojca, przyp. red.] i powiedział „Krzychu, nie martw się”.

- Nigdy nie był podejrzany, nie przedstawiono mu w tej sprawie [dotyczącej zaginięcia, red.] zarzutu - mówi o lipnowskim policjancie mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy. - Nie był też z tego powodu zawieszany w czynnościach. Był przesłuchiwany jako świadek sprawy.
Badanie genetyczne po latach, w 2018 roku powtórzono. - Tak przynajmniej zapewniają śledczy z „Archiwum X”, którzy tą sprawą zajmują się od 2018 roku. Natomiast ja, jako strona poszkodowana nie mam żadnych możliwości, by to zweryfikować - mówi córka Joanny.

Wtedy też został otwarty kolejny rozdział tej historii. Warto wyjaśnić, że postępowanie w sprawie zaginięcia Joanny zostało pierwszy raz umorzone około pięć miesięcy po jej zniknięciu. Potem wznowiono je, ale po raz kolejny zostało umorzone. Rodzina, między innymi Paweł, brat Joanny, w 2018 roku złożył zażalenie na umorzenie sprawy. Wtedy, po decyzji sądu sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej we Włocławku.

Mimo braku ciała, ale też braku twardych dowodów na dokonanie zbrodni, policja przypuszcza, że Joanna mogła zginąć. Dwa lata temu w ramach nowych działań w Kikole przeprowadzono wizję lokalną. Wtedy na Facebooku Paweł Zawadzki apelował do mieszkańców, świadków zaginięcia Asi o przekazywanie informacji, które mogłyby pomóc w rozwikłaniu tej zagadki. Napisał też: „Nasze serca biją tak mocno, że nie da się tego opisać!”

- Mnie ta sprawa do tej pory bulwersuje pomimo, że jestem już emerytem i nie interesuje mnie, co się dzieje w policji - mówił Roman Budzyński, były komendant wojewódzki policji we Włocławku, który przez pierwsze dwa lata po zaginięciu Joanny nadzorował postępowanie. W materiale Superwizjera wyznał: - Wielokrotnie, nie mogąc zasnąć, o tej sprawie myślę. Co się mogło wydarzyć? Ewentualnie, kto? Jest wiele koleżanek, z którymi utrzymywała bliskie kontakty i jestem święcie przekonany, że te osoby wiedzą więcej, niż do tej pory udało się ustalić policji i prokuraturze.

Postępowanie nadzoruje obecnie prokurator Jan Stawicki, naczelnik I Wydziału Śledczego włocławskiej jednostki. Nie chce jednak osobiście odnosić się do tego sprawy. Odsyła do rzecznika.

- Sprawa jest obecnie prowadzona już nie o zaginięcie, ale o zabójstwo Joanny Zawadzkiej - wyjaśnia prokurator Wojciech Fabisiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lip nie. - Sąd uchylił postanowienie o umorzeniu postępowania i nakazał przeprowadzenie dodatkowych czynności śledczych. Dążymy ze wszystkich sił wraz z policją do wykrycia sprawcy zabójstwa.

- Jakie konkretnie czynności mają być wykonane w tej sprawie? - dopytujemy prokuratora Fabisiaka.-ga
- Nie mogę ujawnić, jakie to czynności. To są czynności, które ustalają między sobą prokurator i policja.

W Kikole i Lipnie panuje zmowa milczenia.

- Istotnym pytaniem w tej sprawie jest to, jakim miejscem wtedy, w latach 90. było Lipno - słyszmy od jednego z policjantów. - I co się tam działo. Splatały się tutaj drogi szlaków przestępczych, przewijały się różne osoby związane, na przykład z gangami z Warszawy. I w tym wszystkim była młoda dziewczyna. Ciekawa świata, mająca kontakty, otwarta na różne znajomości.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto