Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zgiełk Londynu zamienili na ciszę w Ignackowie. Państwo Evans o życiu w Wielkiej Brytanii i w Polsce

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Nadesłane
Sławomira Evans wyjechała do Londynu jeszcze w trakcie studiów, żeby nauczyć się języka. Po wielu latach spędzonych w wielkim mieście, wraz ze swoja rodziną wróciła do niewielkiego Ignackowa w gminie Lipno. Sławka i Tim Evans do Polski przeprowadzili się w sierpniu 2013 roku. Powodów było kilka, nie żałują swojego wyboru. Podczas naszej rozmowy padło ważne zdanie, które wywołało u mnie radość. - Nie tęsknię za Anglią, chociaż myślałem, że będę i na chwilę obecną jest mi miło przyznać, że miejsce, w którym mieszkam, mogę nazwać swoim domem - powiedział Tim, który wciąż uczy się naszego języka.

Historię o polsko-angielskiej rodzinie trzeba jednak zacząć od pani Sławki.

Wyjechałam do Londynu w trakcie urlopu dziekańskiego, po czterech latach studiowania geografii na UAM w Poznaniu. Dzięki pomocy rodziców i wakacyjnej pracy w Niemczech mogłam opłacić dwutygodniowy pobyt w szkole, włącznie z mieszkaniem. Chciałam po skończeniu studiów zostać przewodnikiem wycieczek, a język angielski stawał się językiem coraz częściej wymaganym przez pracodawców. Znalazłam tam pracę, poznałam swojego pierwszego męża i zostałam dłużej, będąc w stanie opłacać naukę i pobyt samodzielnie. Po powrocie do Polski i skończeniu studiów ponownie wróciłam do Londynu i wyszłam za mąż. To małżeństwo przetrwało siedem lat.

Nauczycielka w Anglii

Polska nie była jeszcze w Unii, a pani Sławka chciała dalej się kształcić. Dzięki dyplomowi z UAM mogła podjąć roczne studia na Uniwersytecie Londyńskim Institute of Education, co dało jej tytuł PGCE Geografii, czyli nauczyciela kwalifikowanego do pracy w szkole.

- Początki mojej pracy były bardzo trudne - opowiada. Praca nauczyciela w Anglii jest niezwykle wymagająca fizycznie i psychicznie. Wszystkie klasy mają po 30 uczniów, a czas pracy z klasą to 21 godzin zegarowych tygodniowo.

- Uczniowie byli jednak bardzo wyrozumiali, tam, gdzie popełniałam czasem błędy językowe, poprawiali mnie w zamian za moją naukę geografii. To była taka nasza umowa. Nauczyłam się wówczas jak pracować z młodymi ludźmi, aby pozyskać ich szacunek i zaufanie.

Po 5 latach została dyrektorem wydziału humanistycznego, kierując zespołem 15 nauczycieli. W ciągu dwóch lat wyniki wydziału znacznie się podniosły, a kolejnym krokiem w karierze byłaby posada dyrektora szkoły. Sukces okupiony był jednak ogromnym nakładem pracy.

Inspektor policji z Londynu

Pewnego dnia wybrała się na zakupy, które zmieniły jej życie. - Poznałam Tima, to było spotkanie kogoś, na kogo czeka się całe życie, a on nagle wyłania się zza rogu ulicy i to jeszcze na zakupach. Zawsze się śmieję, że te zakupy akurat mi się udały. Oboje byliśmy po nieudanych związkach. Oboje chcieliśmy założyć rodzinę - wkrótce urodził się Maximilian, a dwa lata później Elizabeth.

Jak każda mama stanęłam przed wyborem: dzieci czy kariera. - Nie miałam już tej samej satysfakcji wracając do pracy, wiedząc, że obce osoby opiekują się moimi dziećmi przez dziesięć godzin dziennie, bo tyle czasu spędza w pracy nauczyciel w Anglii. Nie potrafiłam zostawić dwójki maluchów i nie miałam siły, by pogodzić karierę z rodziną. Wracałam z pracy o 18.00. Mąż wracał o 20.00. Postanowiłam odejść z pracy - opowiada. - Zajmując się dziećmi, zaczęłam znajdować u siebie zadatki na tłumacza. Zdałam egzamin Met Test, zaczęłam podejmować tłumaczenia ustne i pisemne wtedy, kiedy mąż mógł zająć się dziećmi.

Tim pracował w londyńskiej policji. Był inspektorem policji. Jak mówi, nie chciał siedzieć za biurkiem od 9 do 17. - Chciałem mieć do czynienia z różnorodnością spraw, problemów, ludzi - tłumaczy wybór swojej zawodowej kariery.

Po 30 latach pracy, tuż przed jego przejściem na emeryturę u Państwa Evans zaczęły pojawiać się plany przeprowadzki.

- Zawsze nosiłem się z pomysłem, aby po przejściu na emeryturę ze służby w policji pomieszkać w innym kraju. Ponieważ moja żona jest Polką, wybór wydawał się oczywisty. Dodatkowo przeprowadzka tutaj oznaczała, że dzieci będą mogły spędzić więcej czasu z rodziną - przyznaje Tim. Sławka dodaje: - Uwielbialiśmy oglądać program Grand Designs. Ludzie budują domy według własnych, oryginalnych projektów. Wspólnie zaczęliśmy marzyć o takim domu. Wróciliśmy do Polski zrealizować ten plan, być bliżej rodziny i natury. Mamy razem trzy psy, kota i pytona - przyznaje ze szczerym uśmiechem.

Powrót do nowego

Przeprowadzka z dziećmi, które miały w Wielkiej Brytanii swoich znajomych i przyjaciół była bardzo odważna. Max miał wówczas siedem lat, a Elizabeth pięć. Rozpoczęta w Anglii edukację kontynuowały już w polskiej szkole podstawowej.

- Mieszkamy raczej na odludziu, tu gdzie się urodziłam i wychowałam i trudno o większy kontrast do naszego poprzedniego życia. Jak ze wszystkim są plusy i minusy, ale nie żałujemy tej decyzji. Kiedyś często wracaliśmy do Londynu, ale teraz dzieci mają tu swoich przyjaciół i nie czują już takiej potrzeby - przyznaje pani Sławomira.

Wiadomo, że Polki to najładniejsze kobiety na świecie, ale mają także wiele niezwykłych cech. Musiałam zapytać, czy widać różnice kulturowe, ale odpowiedź mnie nie zaskoczyła. W końcu prawdziwa miłość pokona wszystkie przeszkody.

- Trudno jest rozróżnić cechy charakteru od tych, które mogą mieć związek z czyjąś narodowością. Wydaje mi się, że w Polsce przywiązuje się większą wagę do życia rodzinnego, podczas gdy w Anglii w centrum pozostaje sama osoba, jej potrzeby i przyjaciele. Jeżeli już musiałbym wymienić jakąś charakterystykę polskich kobiet to chyba ta, że mają dużo pewności siebie w wyrażaniu swoich opinii, w których zawsze mają sto procent racji, nawet kiedy się mylą! - przyznaje. I trudno się z Timem nie zgodzić!

Tim nie tęskni za krajem. Nie ukrywa, że podoba mu się życie w Polsce. Uważa, że nasz naród jest bardzo gościnny i otwarty.

- Uwielbiam jeździć motorem i eksplorować różne zakątki kraju, miasteczka, wioski i spędzać czas na łonie natury, szczególnie w górach na południu. Zafascynowany jestem historią Waszego kraju, często tak tragiczną - opowiada.

Zauważa także różnice, głównie te z mieszkania w ogromnym mieście, a później w maleńkiej wsi. - Główna różnica nie wynika z przeprowadzki do innego kraju, ale z przeprowadzki z wielkiego miasta, jakim jest Londyn, na wieś - powiedział emerytowany inspektor policji. - W Polsce mamy więcej przestrzeni, nie tylko w sensie fizycznym, ale także w naszym codziennym życiu. Pozwala nam to spędzić więcej czasu z rodziną, a ponieważ jesteśmy oderwani od stresów związanych z życiem w wielkim mieście, jesteśmy bardziej zrelaksowani.

Kolejnym plusem z przeprowadzki są także finanse. Utrzymanie rodziny i transport w Londynie są droższe niż w Polsce.

- Wydaje mi się, że w Wielkiej Brytanii jest większa presja, aby poprzez ubranie i rzeczy, które się posiada, pokazać swój status. Wielu Anglików kupuje rzeczy po to, aby widoczne były dla innych, by udowodnić, że odnoszą sukces, podczas gdy Polacy mają bardziej pragmatyczne podejście do życia - to funkcjonalność przedmiotów jest najważniejsza - zauważa.

Różnice i podobieństwa

To nie jedyne różnice, które zauważa oficer policji z Londynu. Cieszy się, że decyzję o przeprowadzce podjęli tak szybko.

- Myślę, że w teraz w Polsce panuje o wiele bardziej pozytywna atmosfera niż w Anglii. Wielu z naszych przyjaciół prowadzi tutaj swoją działalność gospodarczą i widać, jak ciężko pracują, aby stworzyć lepsze życie dla siebie i swoich rodzin. Może uogólniam, ale ludzie w Anglii wydają się bardziej skoncentrowani na tym, dlaczego nie mogą czegoś osiągnąć, zamiast próbować te przeszkody pokonać - opowiada.

Niestety, jest coś, co obecnie łączy oba kraje. To podejście obywateli do poglądów politycznych. - W obu krajach debata polityczna staje się coraz bardziej spolaryzowana - dodaje Tim. - Ludzie wydają się nie być w stanie zaakceptować, że druga osoba może mieć inny punkt widzenia. Brexit spowodował ogromny rozłam w społeczeństwie między dwoma stronami, z których każda uznaje swój punkt widzenia za jedyny i prawidłowy. Kiedy już dochodzi do dyskusji, szybko nabiera ona jadowitego i obraźliwego charakteru. Ogromny wpływ na tę sytuację mają media społecznościowe, w których nie tylko, że łatwo jest ukryć się za ekranem, ale też wszystko jest najczęściej czarne albo białe, a subtelności wyrażenia swojego punktu widzenia są o wiele trudniejsze niż w rozmowie na żywo. Ta rozbieżność miała miejsce w ostatnich wyborach w UK, ale ma też miejsce w Polsce - grube linie są ciągle rysowane pomiędzy sympatykami różnych partii politycznych.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto