Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z pisarką Renatą Czarnecką przy okazji jej spotkań autorskich w powiecie lipnowskim

Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Życie polega na wyborach, a ja wybrałam swoją pasję do pisania – mówi Renata Czarnecka na spotkaniu autorskim w powiecie lipnowskim

Jak się zaczęła pani przygoda z pisaniem?

Wydaje mi się, że mam wewnętrzną potrzebę opowiadania historii. Coś takiego najwidoczniej otrzymałam w genach. Malarz czuje potrzebę malowania, kompozytor tworzenia muzyki, a ja piszę. Moja siostra też para się literaturą, ale ona wybrała współczesność i książki dla dzieci.

Gdy byłam dzieckiem, mieszkaliśmy na wsi i bardzo często razem z siostrą bliźniaczką chodziłam do biblioteki. Pracowały tam bardzo sympatyczne panie, które bardzo lubiłam. Wypożyczałyśmy książki dla dzieci. Mama bardzo często kupowała nam książki historyczne w kiosku RUCH-u, kiedy wracała z pracy. Kiedyś udało się jej tam dostać książkę o królowej Bonie pt. „Niedoceniana królowa”. W ten sposób poszerzało się moje zainteresowanie historią. Wiadomo, że w tamtych czasach o książki było trudno i mama kupowało je na ślepo. Brała to, co udało się dostać. Bardzo lubiłam legendy i podania, które czytałam pasjami.

Niedawno ukazała się pani powieść „Ja królowa. Bona Sforza D’Aragona”. Skąd pomysł, żeby zająć się królową Boną?

W serialu „Królowa Bona”, który obejrzałam wiele razy, tylko przez chwilę widzimy jej matkę, Izabelę Aragońską, kiedy wysyła ją do Polski. Zawsze mnie ciekawiło, jak to się stało, że ona się tu znalazła. Zainteresowało mnie jej życie, ale nie to w Polsce, tylko wcześniejsze we Włoszech. Kiedy zaczęłam poznawać historię tej niedocenianej królowej, dowiedziałam się, jak interesujące jest jej pochodzenie. Dostrzegłam, jak blisko była związana z najznamienitszymi rodami, które nie zawsze cieszyły się dobrą sławą. Stryj Bony, Alfons Aragoński poślubił przecież Lukrecję Borgię, a o tej rodzinie chyba słyszał każdy. W serialu mnóstwo jest polityki, a praktycznie nie ma kobiet. Została pominięta rodzina Barbary Radziwiłłówny, a to kolejny ciekawy wątek. Postanowiłam rozwikłać te tajemnice i tak powstała książka.

Królową Bonę posądzano o otrucie Barbary Radziwiłłówny, co jest bzdurą, ale przez wieki to oszczerstwo miało się dobrze. Dlaczego Bona była tak nienawidzona?

Barbara Radziwiłłówna zmarła najprawdopodobniej na raka szyjki macicy. Wiemy o tym z objawów, które opisywali współcześni jej medycy. Nie było żadnych dowodów na truciznę.

W rodzinie Bony były przypadki otruć i to dość częste. Stąd przypuszczenia, że użyła ona tej samej broni. Ten czarny obraz Bony kształtował się jeszcze w XIX i na początku XX wieku. Alojzy Feliński w swoim dramacie wprost przedstawił Bonę jako trucicielkę Barbary. Dopiero pod koniec XX wieku zaczęto dociekać prawdy. Ona zrobiła bardzo dużo dobrego dla Polski. Starała się przede wszystkim wzmocnić pozycję króla. Możnowładcom nie spodobało się, że wystąpiła o zwrot królewszczyzn. Bronili swoich interesów i stąd wzięła się ich nienawiść. Trudno im było rozstać się z czymś, co uważali za własne. Wiemy jednak, że przedkładanie prywaty nad dobro ojczyzny doprowadziło w późniejszym okresie do rozbiorów.

Książkę o losach Bony czyta się świetnie. Czytelnik znajduje w niej mnóstwo informacji, których próżno szukać w podręcznikach historii. Jak długo trwała praca nad książką, bo samo zgromadzenie materiałów wymagało czasu?

Niespełna rok. Każda książkę piszę tak średnio przez dziesięć miesięcy. Najpierw wertuję źródła, a potem zabieram się za pisanie. Muszę mieć zasób wiedzy horyzontalnej i wiedzieć, co jadano, w co się ubierano, czym jeżdżono. Ot chociażby, jaki dystans mógł pokonać jeździec w czasie doby. Nie sposób uniknąć takich detali. Bardzo dużo czasu poświęcam na tworzenie charakterów postaci czy poszczególnych scen i dialogów. Jednak zawsze prowadzi mnie historia i fakty. To na ich podstawie tworzę fabułę. Jest dużo fikcji, bo przecież wszystkie rozmowy między bohaterami powstają w mojej głowie. Chociaż mam tu jeden wyjątek, kiedy sekretarz Zygmunta Augusta mówi, że umierająca Barbara Radziwiłłówna żre jak wielbłąd. Takiego określenia użył w liście do Albrechta Hohenzollerna, którego był szpiegiem. Wszystkie dialogi muszą coś wnosić i być dobrze osadzone w epoce. To jest żmudna praca, ale daje ona mnóstwo satysfakcji. Po tej ostatniej książce musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę, bo byłam wykończona. Najtrudniejsze jest wejście w skórę bohatera, któremu, podobnie jak aktor, daję swoje emocje. Muszę zacząć żyć jego życiem i dopiero mogę pisać.

Bona jest dość kontrowersyjną władczynią. Jak ją pani ocenia?

Bardzo dobrze jako kobietę i królową. Zupełnie nie sprawdziła się w roli matki. Za bardzo trzymała pod pantoflem syna. Nie pozwoliła mu żyć własnym życiem. Mogę ją zrozumieć, że sprzeciwiała się jego małżeństwu z Barbarą, bo to był jednak mezalians. Ostatecznie to ten konflikt zaprzepaścił szanse na pojednanie po śmierci Radziwiłłówny. Zresztą sama Bona zrobiła zbyt dużo złego, bo jak tylko mogła obrzydzała Barbarę. Kazała swoim sekretarzom pisać paszkwile na jej temat. Tego syn Bonie nigdy nie darował. Ona marzyła dla niego o królewnie francuskiej i sojuszu z Walezjuszami przeciwko Habsburgom. Poślubienie Barbary zniweczyło te plany. Polska i litewska magnateria nie chciały Barbary na tronie, bo chodziło o władzę. Barbara i Radziwiłłowie byli jej równi, a tym sposobem doszło do wywyższenia jednego z rodów. Tego było zbyt wiele. Już przez sam romans z Barbarą posypały się urzędy dla jej braci. Polska szlachta wolała przecież obcego króla niż Polaka w myśl zasady, że będzie lepszy niż swój.

Praca nad książką wymaga prawdziwej determinacji …

Dokładnie. Trzeba mieć w sobie determinację i nie poddawać się. Zawsze opowiadam historię do końca. Jeszcze mi się nie zdarzyło, by zostawić niedokończoną powieść. Cechuje mnie upór. Jak zacznę, to i skończę. Pierwszą książkę pisałam bardzo długo, bo wtedy pracowałam zawodowo. Była to „Królowa w kolorze karminu”. W najnowszej mojej powieści można znaleźć przeniesiony stamtąd wątek Barbary Radziwiłłówny, bo nie zamierzam wznawiać tamtej książki. Dziesięć lat temu wydawano niewiele powieści historycznych. Dopiero później zrobił się boom. Pamiętam, że wysłałam ją do wielu wydawnictw. Odezwało się wydawnictwo dla dzieci, które poszerzało swoją ofertę wydawniczą. Tak więc moje początki jako pisarki były bardzo trudne.

Kto pierwszy czyta pani książki?

Mąż. On jest pierwszym czytelnikiem i recenzentem. Z jego strony mam duże wsparcie. Zawsze zachęca mnie do pisania i dopinguje.

Królowa Bona, jak patrzy na panią z tamtego świata, na pewno jest zadowolona, że przywróciła jej pani dobre imię.

Bo też królowa Bona zasługuje na dobrą pamięć. Możemy powiedzieć, że mimo wad, a kto ich nie ma, była sprawiedliwą władczynią, rozumną i rozsądną, gdzie włożyła ręce tam wszystko zamieniała w złoto. A ja stworzyłam bardzo subiektywny obraz królowej Bony i mam nadzieję, że moja Bona wzbudziła w czytelnikach dobre uczucia, że zobaczyli w niej to dobro, które ja w niej widziałam.

Autor ma ten przywilej, że tworzy postacie fikcyjne, które partnerują bohaterom.

Oczywiście. Jak dużo się przecież dowiadujemy o bohaterach historycznych z ust dworzan. Wiemy, jaka jest królowa w ich oczach. Poznajemy intrygi, które zawiązują się za jej plecami. Powieść historyczna nie może przedstawiać samych faktów, ale musi przede wszystkim wciągnąć czytelnika. Dlatego historia musi się przeplatać z fikcją.

Gdy pani pisze, wyłącza się całkowicie z codzienności?

Tak. Muszę bardzo mocno wejść w postać i identyfikować się z nią, by wszystko wspólnie przeżywać. W przeciwnym wypadku nie jestem w stanie stworzyć wiarygodnych emocji, w które czytelnik uwierzy. Długo rozmyślam, jak mają wyglądać poszczególne sceny. To żmudne zajęcie. Zdarzają mi się nawet sny osadzone w epoce, o której piszę. Dlatego po każdej ukończonej powieści potrzebuje odpoczynku i to takiego dość porządnego. Wtedy nawet mało czytam, by mój umysł miał szansę się zregenerować. Ponadto siedząca praca daje się we znaki. Byłam już na etapie, że o swoje prawa upomniał się mój kręgosłup. Wtedy zaczęłam biegać i biegało mi się dobrze do momentu, gdy nie nadwyrężyłam stawu skokowego. Mam nadzieję, że za jakiś czas wszystko wróci do normy. W razie czego przerzucę się na nordic walking. Jestem bardzo wymagająca w stosunku do siebie, bo uważam, że każda kolejna książka powinna być lepsza pod względem warsztatowym.

Zdradzi pani, nad czym teraz pracuje?

Piszę kolejną część sagi o Jagiellonach, która zamknie cały cykl. To będzie powrót Bony do Bari i jej otrucie przez Pappacodę. Myślę, że będzie to ciekawy temat, trzymający w napięciu. Życie polega na wyborach, a ja wybrałam swoją pasję do pisania.

TECZKA OSOBOWA

Renata Czarnecka ma na swoim koncie następujące powieści: „Signora Fiorella. Kapeluszniczka Królowej Bony”, „Pożegnanie z ojczyzną: rok 1793”, „Pod sztandarem miłości: rok 1794”, „Księżna Mediolanu. Dzieje Izabeli Aragońskiej, matki królowej Bony”, „Królowa w kolorze karminu”, „Madonny z Bari”, a także „Barbara i król. Historia ostatniej miłości Zygmunta Augusta”. Niedawno ukazała się jej najnowsza powieść – „Ja królowa. Bona Sforza D’Aragona”.

Pisarkę fascynują czasy dawne, a w szczególności historie kobiet, które odegrały w dziejach ważną rolę. Za sprawą wyjątkowego stylu oraz interesującego sposobu obrazowania zyskała wielu fanów. Jeśli ktoś interesuje się historią, jej książki są dla niego wymarzoną lekturą. Mieszka niedaleko Torunia.

Co zabija Polaków?

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto