Lipnowska spółka PUK w czasie pandemii reorganizuje swoją pracę

Wprowadzono szereg innych zabezpieczeń. Nawet przesyłki odbierają w rękawiczkach, dezynfekowane są pomieszczenia.

To wszystko wiąże się z dodatkowymi kosztami. - Pracownicy mają dodatkowe zabezpieczenia, ale nie wszyscy chcą pracować. Sytuacja jest ciężka i się nie dziwię. My nie możemy mieć wolnego. Dostarczamy także ciepło i wodę – tłumaczy Marcin Kawczyński, prezes PUK w Lipnie.

Teraz podzieleni zostali także pracownicy administracji. Pracują w różnych godzinach. - Podzieliliśmy pracowników na zespoły, które ze sobą się nie kontaktują, by w przypadku zarażenia ten jeden zespół został skierowany do kwarantanny, a pozostali pracowali normalnie. Dzięki takim działaniom nie będzie sytuacji, w której jedna osoba zachoruje i cała firma zostanie sparaliżowana. Zwiększenie kosztów związane jest z wyposażeniem pracowników w środki ochrony, które są drogie i niedostępne w odpowiednich ilościach – dodaje prezes PUK.

Od początku ogłoszenie stanu epidemicznego w Polsce działalność zawiesiło Nowe Centrum Lipna. Sklepy, w większości, zostały zamknięte. -Wyszliśmy z inicjatywą i pomocą. Firmy nie płacą nam czynszu, bo nie pracują. Nie musieliśmy dawać nikomu takiej ulgi, ale wiemy, że przedsiębiorcy mają teraz trudną sytuację. Opłacamy kredyt za budowę NCL, nie zarabiamy, ale chcemy pomóc lokalnym firmom – wyjaśnił prezes Kawczyński.

Otwarcie nowego budynku NCL zostanie przesunięte. Prace przy budowie trwają, są jednak problemy z materiałem, bo nie wszystkie firmy dowożą niezbędne elementy. Choć roboty mogą zakończyć się w terminie, sklepy nie będą mogły zaopatrzyć się w towar.
Zakładano, że otwarcie nastąpi w maju. Prezes pytany, na, kiedy przesunięto termin, nie zna odpowiedzi. - Nie wiemy do kiedy, będzie trwała ta sytuacja, wszystko szybko się zmienia – dodał Marcin Kawczyński.