Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy wybuchł pożar kamienicy w Lipnie, już choinka była ubrana i podłogi umyte! [zdjęcia]

Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Karolina i Monika przy kamienicy na Rapackiego w Lipnie.
Karolina i Monika przy kamienicy na Rapackiego w Lipnie. Małgorzata Chojnicka
Tuż przed Wigilią ogień pochłonął dorobek ich życia. W Lipnie wybuchł pożar w jednej z kamienic przy ulicy Rapackiego. Dwa z mieszkań nie nadają się do zamieszkania. Pogorzelcom w odruchu serca pomogli ludzie.

Wideo. Nowe drony dla Wojska Polskiego

od 16 lat

Pożar kamienicy przy ul. Rapackiego w Lipnie

W niedzielny wieczór, pięć dni przed Wigilią wybuchł pożar w kamienicy przy ulicy Rapackiego w Lipnie. Ogień pojawił się w jednym z mieszkań i zaczął się błyskawicznie rozprzestrzeniać. Mieszkańcy ewakuowali się sami, tylko dwie osoby musieli wyprowadzić strażacy. Pożar ugaszono, ale ludzie stracili dorobek swego życia. Ogień i woda zrobiły swoje. Dwie z rodzin nie mogą wrócić do wynajmowanych mieszkań, bo nie nadają się one do zamieszkania. Wiele osób spontanicznie, z potrzeby serca zaangażowało się w pomoc pogorzelcom. Zbierano odzież, meble i pieniądze.
Nikt nie ma łatwego życia, ale niektórych los bardziej doświadcza. Karolina Torbicka, której mieszkanie doszczętnie spłonęło straciła mamę, gdy miała zaledwie dwa lata. Wychowała ją babcia w rodzinie zastępczej.

- Na Rapackiego mieszkaliśmy od ośmiu lat – mówi Karolina Torbicka. – Opiekowałam się chorą babcią, która przez ostatnie lata nie wstawała już z łóżka. Nie mogłam podjąć pracy, bo musiałam się nią zająć. Ona przecież mnie wychowała. Pochowałam ją w tym roku, co było dla mnie wielkim ciosem. Teraz przyszedł kolejny.

Rodzina pani Karoliny zajmowała dwupokojowe mieszkanie bez łazienki. W dzień pożaru razem z ośmioletnią córeczką ubrała już choinkę i wysprzątała mieszkanie na święta. Po południu wszyscy pojechali na obiad do rodziców jej życiowego partnera. O pożarze zaalarmował ich telefon od sąsiadki z dołu.

- Pożarł wybuchł w mieszkaniu nad nami – kontynuuje pani Karolina. – Spalił się sufit, a całe mieszkanie podczas gaszenia zostało zalane wodą. Udało się nam jedynie odszukać część dokumentów oraz wyciągnąć lodówkę i zmywarkę. Jednak nie nadają się one do użytku, bo były kompletnie zalane, a w nocy przyszedł mróz. Woda zamarzła i lód je zniszczył.

Julka, córka pani Karoliny, chodzi do Szkoły Podstawowej nr 3 w Lipnie. Jest teraz w drugiej klasie. Jej wychowawczyni Katarzyna Janiszewska natychmiast zorganizowała zbiórkę, w którą zaangażowali się i nauczyciele, i rodzice. Były potrzebne przede wszystkim ubrania, przybory szkolne i meble.
- Nie spodziewałam się, że tak licznie pomogą nam ludzie, których nawet nie widziałam na oczy – zwierza się pani Karolina. – Brakuje mi słów, aby im wszystkim podziękować. Nie dość, że dostaliśmy meble, to jeszcze osoba, która je nam podarowała, jeszcze zapewni ich transport. To coś niesamowitego! Bardzo pomogła nam również moja przyjaciółka, która pracuje w sklepie odzieżowym. Ona uruchomiła zbiórkę.

Kolejnym problemem okazało się znalezienie mieszkania. Zaraz po pożarze przygarnęli ich rodzice partnera, ale to rozwiązanie tymczasowe. Ludzie niechętnie wynajmują je rodzinom z dziećmi, a rodzina pani Karoliny w przyszłym roku się powiększy. Spodziewa się ona bowiem drugiego dziecka.
– Po intensywnych poszukiwaniach znaleźliśmy mieszkanie w kamienicy przy ulicy Kościuszki. Są to dwa pokoje z kuchnią i łazienką. Czynsz to 1200 zł miesięcznie plus koszty ogrzewania. Nie będzie nam łatwo, bo pracuje tylko mój partner, a ja jestem zarejestrowana jako osoba bezrobotna bez prawa do zasiłku.

W nie lepszej sytuacji znajduje się rodzina Moniki Brzezińskiej, która zajmowała mieszkanie na parterze. Teraz razem z nastoletnimi dziećmi mieszka u swojej mamy, ale również musi wynająć mieszkanie.

- Ten rok jest dla mnie straszny – żali się Monika Brzezińska. – Na początku grudnia na covid zmarł mój mąż. Nie zdążyliśmy się otrząsnąć z jednej tragedii, a przyszła kolejna. Tego wieczora umyłam wszystkie podłogi i czekałam aż wyschną. Wtedy usłyszałam, że się pali. To było coś strasznego. Z mieszkania praktycznie nic nie udało się uratować. Otrzymaliśmy pomoc z Zespołu Szkół Technicznych w Lipnie, w którym uczą się syn i córka. Burmistrz przyznał im też jednorazowe stypendia.

Pani Monice w tym miesiącu wygasła umowa o pracę. Dotychczasowy pracodawca obiecał, że zatrudni ją w przyszłym roku. To dla niej być albo nie być, bo z czegoś przecież trzeba żyć.
W pomoc pogorzelcom zaangażowali się strażacy z Ochotniczych Straży Pożarnych w Lipnie, Karnkowie i Radomicach, pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy i Starostwa Powiatowego w Lipnie. Wsparcie przyszło również ze strony władz miejskich.

- Dla sześciorga uczniów wypłaciliśmy jednorazowe stypendia w wysokości 620 zł każde, a także zorganizowaliśmy zbiórkę pieniężną wśród radnych i kierowników jednostek organizacyjnych – informuje burmistrz Paweł Banasik. – W najbliższym czasie przekażemy te pieniądze potrzebującym.

Kilka minut może obrócić w niwecz dorobek całego życia, a ogień jest straszliwym żywiołem. Najważniejsze jednak, że nikt z mieszkańców nie odniósł obrażeń. Wszyscy zdążyli w porę opuścić kamienicę. Budujące jest to, że nie zostali pozostawieni sami sobie. Ludzie zorganizowali się spontanicznie, by im pomóc.
- Chciałybyśmy podziękować wszystkim ludziom, którzy nam pomogli – zapewniają panie Karolina i Monika. – Mamy wobec nich wielki dług wdzięczności. Miałyśmy wrażenie, że zostałyśmy dosłownie bez niczego, a jednak okazało się, że inni podzieli się z nami. Nasz los nie był im obojętny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto