Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej Pracowników Oświaty zniknęły pieniądze

Ewelina Fuminkowska
Czemu ten proceder trwał tak długo? Kto miał kontrolę nad kasą i księgową?

Związek Nauczycielstwa Polskiego odpiera wcześniej zarzuty i mówi, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. ZNP użyczał kasie jedynie miejsca do spotkań. Kto zatem trzymał piecze nad kasą i pracownicą, która ją obsługiwała? Po wcześniejszym naszym artykule członkowie kasy, przychodzili do siedziby lipnowskiego oddziału ZNP, tam niestety nie uzyskali żadnej informacji.

- Tłumaczono mi, że nie mają z kasą nic wspólnego - mówi jedna z nauczycielek. - Teraz czuję się jak oszukane dziecko. Byłam w kasie tyle lat, a nie orientuje się kto miał nad tym wszystkim kontrolę i do kogo mogę iść by dowiedzieć się jak wygląda stan mojego konta.

Pozostali członkowie, a w ostatnich latach było ich nawet 400, nie wiedzą ile zginęło pieniędzy z ich wpłat. Czy ktoś doliczy się skradzionej kwot? Wiele osób twierdzi, że nie.

- Ilość wypłat się zgadzały, były zaciągane jednak na fałszywe nazwiska. Kto wiedział, przy takiej ilości osób kto jak się nazywa - mówi jeden z członków. - W banku okazało się, że część przelewów była realizowana na konto byłej, nieżyjącej już księgowej.

Członkowie wobec tej kobiety mają najwięcej zastrzeżeń.

- Dziwię się, że nikt nie sprawdzał jej pracy - mówią.

Zdaniem członków kasy cały proceder wyprowadzenia pieniędzy był wnikliwie przemyślany.

- To nasz lokalny amber gold - śmieją jedni. Pozostałym do śmiechu jednak nie jest. - Nie wiem, ile zginęło mi pieniędzy. Nie jestem w stanie się tego doliczyć a jak zrobi to biegły? Zresztą, co grozi sprawcy, skoro już nie żyje - uważa jeden z naszych anonimowych rozmówców.

Księgowa ciężko chorowała. Koledzy i koleżanki przez czas choroby podobno bardzo jej pomagali, nikt nie spodziewał się, że mogłaby ich oszukać.

Kobieta była dodatkowo sekretarką w SP nr 3 w Lipnie, pieniądze za prowadzenie kasy pracowników oświaty to jej dodatkowe źródło dochodów. - Widocznie zbyt małe - żartowali co niektórzy.

Po 3 złote na kasę

Każdy członek na działalność kasy przekazywał 3 złote. Członków w ostatnim okresie było 400 bywało jednak, że ich liczba sięgała nawet 600.

- Wszystkie jednostki, z którymi zawarto umowy solidarnie ponosiły koszty urządzenia stanowiska pracy oraz wynagrodzenia pracownika wraz z pochodnymi od płac. Na tę kwotę składało się wynagrodzenie pracownika razem z pochodnymi , które ustalał dyrektor szkoły podstawowej nr 3 w Lipnie oraz dodatkowo 20 proc. wartości płacy i pochodnych jako koszt utworzenia i obsługi stanowiska pracy - tłumaczy nam jeden z członków kasy. - Pieniądze z jednostek na ten cel wpływały na konto szkoły do połowy każdego miesiąca. Kto ma obsługiwać kasę na stanowisku samodzielnego referenta ustalał samodzielnie dyrektor SP nr 3 w Lipnie.

Pozostali dyrektorzy jednostek zawierali umowę z dyrektorem lipnowskiej „trójki”. Wcześniej z Mirosławem Płukisem, obecnie z Jackiem Goździem.

Kto miał kontrolę?

Podobno już wcześniej kilka osób chciało sprawdzić pracę księgowej kasy. Wówczas kobieta broniła się mówiąc, że nadzór nad nią sprawuje jedynie dyrektor „trójki”.

- Nadzoru jednak nad nią żadnego nie było. Nie wiem kto był w zarządzie tej grupy, czy kiedykolwiek odbywały się jakieś spotkania by wybrać zarząd - mówi jedna z członkiń kasy.

Jak się okazuje, sprawa wyszła na jaw, nie po objęciu dokumentacji przez nową księgową, ale wówczas, gdy jedna z osób chciała wycofać swój wkład. Z dokumentacji, co prawda już po śmierci byłej księgowej, nie można było nic wywnioskować.

Jacek Góźdź uważa, że nie ma żadnego nadzoru nad księgową kasy zapomogowo - pożyczkowej pracowników oświaty.

- To był pracownik oddelegowany z mojej szkoły, ale nie miałem wpływu na funkcjonowanie kasy - mówi. - Główne decyzje podejmował zarząd. Ja nie wypłacałem tej pani wynagrodzenia za prowadzenie kasy. Robił to każdy z członków, przekazując po trzy złote na funkcjonowanie kasy.

Niektórzy członkowie uważają, że z kasy nie wypłynęło jednak dużo pieniędzy.

- Poszkodowanych osób jest wiele. Za pewne każdej zginęła jakaś suma- mówi jeden z członków. - Przy takiej liczbie członków skubnięcie z każdego wkładu po kilkadziesiąt do tysiąca złotych może dać sporą ilość pieniędzy, ale rozłoży się to na dużą ilość osób. W kasie, z tego co wiem, nadal jest bardzo dużo pieniędzy.

Sprawa nadal jest badana przez lipnowską prokuraturę. Przesłuchiwani są świadkowie, czyli część członków kasy.

- Nie chcę nic mówić, ze względu na dobro śledztwa - mówi Jacek Góźdź. Podobnie pozostali członkowie, którzy byli na przesłuchaniu, ale wolą zostać anonimowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto