Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Can-Pack. Godne pożegnanie Euroligi [ZDJĘCIA]

Justyna Krupa
Wisła Can-Pack odpadła w ćwierćfinale Euroligi.

By pozostać w grze o udział w Final Four, mistrzynie Polski musiały wygrać piątkowe starcie. W pierwszym meczu górą był faworyt z Turcji. Ale pierwszy cios Wisła otrzymała jeszcze przed meczem. Z powodu urazu dłoni nie mogła wystąpić kluczowa zawodniczka w układance Jose Hernandeza - Laura Nicholls. Nadal kontuzjowana jest też Katerina Zohnova. To wszystko sprawiało, że już na starcie „Biała Gwiazda” była na straconej pozycji.

Wiślaczki zaczęły ambitnie, ale nerwowo. Yvonne Turner przydarzały się niebezpieczne straty piłki. Kiedy jednak przymierzała z dystansu, piłka gładko szybowała do kosza. Wyczerpujące pojedynki z Jantel Lavender toczyła nowa środkowa Wisły DeNesha Stallworth. Jednak po tym, jak gospodynie zostawiły na obwodzie niepilnowaną Birsel Vardarli, przyjezdne wyszły na 4-punktowe prowadzenie.

Wiedząc, że pod koszem trudno będzie osamotnionej „Nene” walczyć z rosłymi środkowymi rywalek, wiślaczki nastawiły się na rzuty z dystansu. I długo wychodziło im to świetnie. Dzięki temu zremisowały pierwszą kwartę 23:23. Taki obrót spraw rozsierdził trenera gości George’a Dikeoulakosa. Ostro mobilizował swoje gwiazdy, by zaczęły agresywniej bronić.

Wiślaczki w defensywie walczyły jak lwice. Gorzej było w ataku, gdzie pozbawiona euroligowego doświadczenia Stallworth zbyt długo manewrowała z piłką. Trener Hernandez musiał interweniować, ale niewiele to pomogło. Przewaga fizyczna rywalek była aż nadto widoczna. Na przerwę schodziły prowadząc już 45:32.

Drugą połowę Wisła zaczęła od trójki Justyny Żurowskiej. Chwilę później tym samym popisała się Cristina Ouvina. Przewaga przyjezdnych znów zaczęła topnieć, a trener Dikeoulakos gotował się przy ławce rezerwowych. Jego zespół zupełnie przestał punktować. Kiedy jeszcze Stallworth zanotowała akcję „dwa plus jeden” było już tylko 45:41 dla gości. Wtedy jednak Vardarli trafiła z obwodu. Były to dopiero pierwsze punkty dla Fener w 3. kwarcie, ale dzięki nim Turczynki się odblokowały. W efekcie przy Reymonta zrobiło się naprawdę świetne widowisko. Turner efektownym wkręcaniem się pod kosz przechodziła samą siebie. Przed decydującą kwartą Wisła traciła do faworyta tylko 7 oczek.

Wtedy jednak przyjezdne zdobyły 6 punktów z rzędu. Kiedy jeszcze trzypunktową akcją popisała się Lavender, stało się jasne, że odrobienie strat może być już niemożliwe. Tym bardziej, że w końcówce wiślaczkom brakowało już sił, a Hernandez nie miał kogo wpuścić z ławki. Toczyć wyrównany bój z wielkim Fenerbahce siódemką zawodniczek - to już był wyczyn sam w sobie.

- Atmosfera była wspaniała, dziękujemy naszym fanom - podkreślał Hernandez. - Jestem dumny, że drużyna tak walczyła z jedną z najlepszych ekip w Europie.

Wisła pożegnała się z Euroligą, ale zrobiła to w takim stylu, w jakim grała cały sezon - walcząc i zostawiając na parkiecie całe serce.

Wisła Can-Pack Kraków - Fenerbahce Stambuł 63:79
(23:23, 9:22, 21:15, 10:19)

Wisła: Stallworth 17, Ouvina 16 (3x3), Turner 13 (1x3), Misiuk 5 (1x3), Szott-Hejmej 5 (1x3) - Żurowska-Cegielska 5 (1x3), Ziętara 2.

Fenerbahce: Lavender 15, Quigley 15 (1x3), Coleman 13 (1x3), Hollingsworth 13, Vardarli 7 (1x3) - Cakir 6, Nacickaite 5 (1x3), Wieramiejenka 5 (1x3), Canitez 0.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto