W Teodorowie na plaży robili pompki dla Kacperka Wiśniewskiego z Wielgiego

Dla Kacperka jest już zbiórka na siepomaga.pl i konto na Facebooku, gdzie można licytować przedmioty. Każda złotówka jest potrzebna.

Nikt nie przewidział koszmaru, jaki spotka Kacperka.

- W styczniu tego roku zauważyłam, że Kacperek ma zatkaną jedną dziurkę w nosie. Pomyślałam, że może coś dzieje się z zatokami, wobec tego zakupiłam w aptece syrop. Mimo że, Kacper wypił cały, objawy nie ustąpiły - opowiada mama 7-letniego chłopca z Wielgiego. - W lutym byłam w 9 miesiącu ciąży, poród się zbliżał wielkimi krokami.

Podejrzewano, że katar może być na tle alergicznym. W marcu objawy nie ustępowały. Epidemia koronawirusa pokrzyżowała dalsze leczenie chłopca. Zamiast wizyt, były teleporady. Przepisywane leki nie pomagały.

- Pani doktor zasugerowała, że być może Kacper ma polip, który jest przyczyną niedrożności nosa. Lekarzy laryngologów szukałam wszędzie, ale nikt w czasie epidemii nie chciał nas przyjąć. W końcu znalazłam lekarza, który potwierdził hipotezę. Powiedział, że po epidemii mamy zgłosić się do szpitala na zabieg. Czekaliśmy, aż sytuacja się uspokoi. Po jednej z nocy zauważyliśmy, że węzeł chłonny po prawej stronie szyi jest powiększony. Pojechaliśmy do szpitala. Lekarz, który nas przyjął, powiedział, że powiększony węzeł to nic poważnego. Oczywiście także potwierdził, że w nosie jest polip i trzeba wykonać zabieg usunięcia go - wspomina pani Sylwia Wiśniewska.

Lekarz zlecił tomografię twarzoczaszki. Na wyniki, które miał być po siedmiu dniach, rodzina czekała trzy tygodnie. Wszystkie opóźnienia spowodowane były koronawirusem. Zdaniem medyków powiększony węzeł chłonny nie był poważny, ale chłopiec skarżył się na drugą niedrożną dziurkę od nosa.

Kacperek długo czekał na zabieg wycięcia polipów. Na zabieg pojechał z tatą. - Wszystko się udało. W dzień wypisu do domu lekarz, który wykonał zabieg, poprosił męża o rozmowę. Powiedział, że oczywiście w nosie był polip, ale pod nim także guz nowotworowy, który został wysłany do zbadania. Mąż był w szoku, ponieważ przed operacją lekarz nie mówił, że może znajdować się coś innego niż polip. Lekarz twierdził, że od początku wiedział, że jest guz. W takim razie, dlaczego nas o tym nie poinformował? Nie skierował Kacpra do specjalistycznego szpitala? - opowiada mama chłopca.

Dopiero po 30 dniach okazało się, że to nowotwór złośliwy, a po kilku tygodniach badań okazało się, że powiększony węzeł to przerzut nowotworowy. Chirurdzy wycięli guza, który miał 5 cm.

- Od lekarza usłyszeliśmy "Tego typu nowotworu nie wyleczymy. On wróci ". Szansa na całkowite wyleczenie Kacperka jest w klinice w Niemczech, gdzie stosuje się protonoterpię. Protonoterapia jest bardzo skuteczna, ale i niezwykle droga. Ze wszystkich sił będziemy walczyć o zdrowie Kacpra, o jego życie. - dodała Sylwia Wiśniewska.

W tej walce rodzice 7-latka nie są sami. Mieszkańcy organizują akcję za akcją, by uzbierać pieniądze na leczenie chłopca.
Ostatnio na plaży w Tedorowie chętni robili pompki. Każdy, kto wykonał ćwiczenie, wpłacał 5 złotych.

- Ćwiczyło 28 osób. Dołączyło do nas wielu plażowiczów. Nominowaliśmy kolejne osoby i mamy nadzieję, że na wpłaty - przyznaje Alicja Kowalska.

Nominowano: Firmę Budownictwo Dobrzyń nad Wisłą pani Joanna Tarnecka, Urząd Gminy Wielgie i Koło Gospodyń Wiejskich Suszewianki.

Jeżeli, ktoś nie wykona ćwiczenia, wpłaca na konto Kacperka minimum 10 złotych. Czekamy na wykonanie zadania przez nominowane osoby.