W piątek, 2 października Krystyna Karpińska ze Skępego już po raz drugi w życiu odwiedziła salon fryzjerski, by ściąć włosy i przekazać je na peruki dla kobiet po chemioterapii. Sama ma wyjątkowo gęste włosy, którym siwizna tylko dodaje uroku.
Ścięła włosy dla kobiet po chemioterapii
- Dwa lata temu mój długi warkocz zaczął mi ciążyć i postanowiłam się z nim pożegnać, ale w taki sposób, by był z tego jakiś pożytek – opowiada Krystyna Karpińska. - Bezpośrednim bodźcem był artykuł, który przeczytałam w „Tygodniku Lipnowskim”. Wtedy się zdecydowałam. Wyszukałam w Lipnie salon fryzjerski, który współpracuje z fundacją i się umówiłam. Warkocz ścięłam bez żalu. Teraz było podobnie, bo długie włosy nie są łatwe w codziennym użytkowaniu, zwłaszcza kiedy ma się już swoje lata i problemy ze zdrowiem. Jestem szczęśliwa, że mam swój udział w powstaniu peruki, która przywróci jakiejś nieznajomej uśmiech. Staram się żyć w taki sposób, by dawać jak najwięcej innym. Nowa fryzura bardzo mi się podoba, a moje włosy naprawdę szybko odrastają. Chyba wiedzą, że przeznaczam je na bardzo dobry cel.
Utrata włosów podczas chemioterapii jest dla kobiet dodatkową traumą, a peruka pomaga odzyskać kobiecą godność. Mogą swobodnie wyjść z domu bez obaw, że napotkają pełne litości spojrzenia. Tego nikt nie potrzebuje, a nawet fantazyjnie zawiązana chusta na głowie budzi jednoznaczne skojarzenia.
Krystyna Karpińska i jej walka z nowotworem
Pani Krysia dobrze wie, czym jest choroba nowotworowa. Dokładnie 42 lata temu zdiagnozowano u niej czerniaka. W tamtych czasach taka diagnoza brzmiała praktycznie jak wyrok, ale ona się nie poddała. - Zaczęło się niewinnie od pieprzyka na łydce – wspomina Krystyna Karpińska. - Dojeżdżałam do pracy rowerem i zauważyłam, że zrobił się taki jakiś brzydki. Myślałam, że po prostu go przytarłam. W końcu z zupełnie innego powodu znalazłam się u lekarza. On jednak zwrócił uwagę na pieprzyk. Onkolog powiedział mi, że powinni zająć się mną specjaliści w Łodzi. Wówczas niewiele osób wracało stamtąd żywych. W tej jednej chwili zawalił mi się cały świat, bo miałam męża i dwoje dzieci.
Nasza bohaterka nie poddała się. Przeszła chemioterapię i po roku wróciła do pracy do przedszkola w Wiosce. Cieszyła się, że wszystko wróciło do normy, ale niespodziewanie przyszedł kolejny cios. Jej mąż uległ poważnemu wypadkowi. Ogromy stres obudził czerniaka. Była kolejna operacja i następna chemia. Lekarze już nie pozwoli na powrót do pracy. Od tamtej pory minęło wiele lat, a pani Krysia wciąż roztacza wokół siebie aurę optymizmu! W każdej chorobie jest on najważniejszy, bo zamartwianie się dodatkowo osłabia organizm.
- Staram sobie tak zagospodarować czas, by nie starczało już go na rozmyślanie – zdradza pani Krysia. – Najlepsze jest rękodzieło, bo trzeba skupić uwagę. Podczas szydełkowania nie można myśleć o czymś innym, bo zaraz pomyli się oczka.
Przez blisko czterdzieści lat aktywnie działała w skępskim Kole Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, a przez kilka lat była jego przewodniczącą. Organizowała wieczorki taneczne i wycieczki. Teraz ograniczyła trochę swoją aktywność, ale nie zamknęła się w domu. Udziela się w Stowarzyszeniu „Skępiacy” i zaraża innych pozytywnym podejściem do życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?