Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Marią Rykowską z Lipnowskiej Grupy Literackiej

Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z Marią Rykowską z Lipnowskiej Grupy Literackiej na temat wierszy i ogromnej wrażliwości, która towarzyszy jej na ścieżkach życia. Niedawno wydała drugi tomik swych wierszy pt. „Apetyt na życie”.

W Pani wierszach przebija zachwyt nad codziennością. Dlaczego?

Czasami refleksje przychodzą w życiu zbyt późno. Nie liczymy się z upływającym czasem i myślimy, że jeszcze sporo przed nami. A tak, niestety, nie jest. Potem żałujemy, że czegoś nie zdążyliśmy powiedzieć. Zazwyczaj brakuje nam odwagi, by powiedzieć coś miłego, pochwalić i najzwyczajniej, tak po ludzku, się uśmiechnąć. A potem nie mamy już okazji, bo tego kogoś nie ma już wśród żywych. Dlatego od wielu lat wyznaję zasadę, że trzeba żyć dniem dzisiejszym, chwytać chwilę i nie odkładać niczego na później. To jedyny sposób, by później nie żałować. W ostatnich miesiącach straciłam ojca, a wiele lat wcześniej męża, który odszedł stanowczo zbyt wcześnie. Dlatego właśnie nauczyłam się doceniać codzienność, która niezmiennie mnie zachwyca. Każdy dzień jest piękny swą niepowtarzalnością. Nie możemy żyć tylko w oczekiwaniu na święto, bo ich jest tak samo mało, jak w kalendarzu. A ileż radości może przynieść wspólnie wypita kawa.

Cztery lata temu debiutowała Pani tomikiem „Zatańcz życie”. Dała się Pani wtedy poznać jako niezwykle wrażliwa poetka, która w niebanalny sposób patrzy na otaczający świat. Kiedy zaczęła Pani pisać wiersze?

Zaczęłam pisać jeszcze w szkole średniej, ale wtedy nie miałam odwagi, by je komuś pokazać. Mieszkałam i w internacie, i na stancji. Tęskniłam za domem.

Potem jeszcze doszła tęsknota za ukochaną mamą, która zmarła, gdy miałam szesnaście lat. To był wielki dramat, z którym musiałam się zmierzyć jako bardzo młoda dziewczyna. I tak powstawały moje pierwsze wiersze. Potem najważniejsza stała się praca i rodzina. Kiedy jednak straciłam męża, znów zaczęłam pisać. To był mój sposób na przetrwanie żałoby. Poezja dawała mi możliwość nazwania swych uczuć. Bardzo mi wtedy pomogła. Wewnętrzny ból po stracie ukochanej osoby stawał się możliwym do zniesienia. Przetrwałam najgorszy czas i znów mogłam cieszyć się życiem, które przecież toczy się dalej.

Jak powstają Pani wiersze? Bierze Pani do ręki długopis i postanawia napisać wiersz?

Jestem osobą bardzo emocjonalną. Przeżywam to, co dzieje się we współczesnym świecie, co przypłacam bezsennością. Wiersze zawsze piszę pod wpływem chwili. Impulsem do ich powstania są własne przeżycia czy przemyślenia. Długo się wahałam przed pokazaniem ich innym. To dla mnie otworzenie drzwi do wewnętrznego intymnego świata. Nie była to łatwa decyzja. Nie piszę, żeby się komuś przypodobać. Piszę po prostu tak, jak czuję i dobrze mi z tym. To pewnego rodzaju tajemnica, z którą się stykam.

Jaki jest najnowszy tomik pt. „Apetyt na życie”?

Czytelnicy będą sami musieli odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie wiem, kiedy uda mi się zorganizować jego promocję, bo czas jest szczególny. Czekam z utęsknieniem, kiedy będziemy mogli wrócić do zwykłej codzienności jeszcze sprzed kilku tygodni. Właśnie dlatego tak ją cenię, bo nie trzeba wiele, by zatęsknić za zwykłymi zakupami, kiedy bez obaw można wyjść do sklepu. To przerabiamy teraz. Każdy z moich wierszy jest bardzo osobistą rozmową z odbiorcą. Każdy też inaczej go zinterpretuje, w zależności chociażby od tego, w jakim momencie życia się akurat znajduje. Już sam tytuł wskazuje, w jakim klimacie są nowe wiersze. Mój zachwyt życiem nie słabnie. Przejawia się w nich też ta nieustanna tęsknota za bliskimi, którzy odeszli. Oni jednak nadal żyją we mnie.

W Pani wierszach widać również zachwyt pięknem przyrody…

Jesteśmy jej cząstką, chociaż nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Powinniśmy o nią dbać ze wszystkich sił. A jak jest, widzimy na każdym kroku. Zachwycam się pięknem i doskonałością przyrody. Teraz dość często miałam okazję podziwiać Wisłę. To prawdziwa królowa polskich rzek, którą człowiek tak boleśnie skrzywdził. Z prawdziwym wzruszeniem patrzyłam na starą antonówkę, rosnąca na wiślanym brzegu. Trudno oddać słowami smak i aromat jej jabłek. Nikt o nią przecież nie zadbał, a ona trwa dzielnie w swej samotności. Dlatego nigdy nie pogodzę się z tym, że człowiek bezmyślnie niszczy przyrodę. Tak naprawdę rujnuje swój dom, jedyny jaki ma.

Z wydaniem tomiku łatwo nie było?

Nie, ale spotkałam na swojej drodze wielu życzliwych ludzi. Oni pomogli mi udźwignąć ciężar finansowy realizacji tego mojego marzenia. Jestem im wdzięczna z całego serca. „Apetyt na życie” ukazał się nakładem Wydawnictwa Verbum. W tym miejscu bardzo dziękuję profesorowi Mirosławowi Krajewskiemu, burmistrzowi miasta i osobom, które praktycznie wspierają poezję. Ciepłe słowa kieruję również do moich koleżanek i kolegów po piórze z Lipnowskiej Grupy Literackiej. Na ich szczere opinie zawsze mogę liczyć, a to bardzo pomaga w twórczej pracy. Nie sposób być przecież obiektywnym w stosunku do własnych wierszy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto