Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radny Krzysztof Sypień: Wierzyłem w to, że negocjacje zakończą się powodzeniem

Paweł Palica
Paweł Palica
Krzysztof Sypień - radny Rady Miejskiej w Goleniowie
Krzysztof Sypień - radny Rady Miejskiej w Goleniowie Fot. Paweł Palica
Z Krzysztofem Sypieniem, radnym Rady Miejskiej w Goleniowie, rozmawiamy o politycznej sytuacji gminy, niedawnym wywiadzie udzielonym nam przez burmistrza Roberta Krupowicza oraz negocjacjach w sprawie budżetu.

Goleniow.naszemiasto.pl: Kilka dni temu, po opublikowaniu na naszym portalu wywiadu z burmistrzem Robertem Krupowiczem, dość mocno skomentował Pan w mediach społecznościowych przedstawione tam opinie, a szczególnie zapowiedź przeprowadzenia gminnego referendum w sprawie odwołania i samego burmistrza, i Rady Miejskiej. Dlaczego?

Krzysztof Sypień: - Podejście do sprawy przez burmistrza jest bardzo zaskakujące. Bo w sytuacji, kiedy radni miejscy, a jak myślę przede wszystkim mieszkańcy gminy oczekiwali po powrocie burmistrza do pracy na nowe otwarcie i znalezienie formuły na rozmowy i osiągnięcie kompromisu, wyrażenie chęci zorganizowania referendum w sprawie odwołania samego siebie musi budzić różne emocje. Początkowo traktowałem to nawet jako przejaw demokratycznego potraktowania spraw lokalnych, bo tak można by odebrać oddanie się w ręce wyborców. Jednak z drugiej strony, po przeanalizowaniu wszystkich “za” i “przeciw”, jestem zdania, że w obecnej sytuacji, także związanej z coraz bardziej dotkliwymi skutkami pandemii, skupienie się na akcji referendalnej i ewentualnych przyspieszonych wyborach, a nie na bieżących zadaniach i realnych potrzebach, to duża nieodpowiedzialność. Dlatego moim zdaniem wybory powinny się odbyć w 2023 roku.

Ale jeśli nie referendum, to jaki proponuje Pan “plan B”? Bo ten raczej musiałby przewidywać osiągnięcie porozumienia pomiędzy - użyjmy tu skrótu myślowego - opozycyjnymi radnymi a ekipą burmistrza Krupowicza, a szczerze powiedziawszy po żadnej ze stron nie widzę woli ku temu.

- Nie patrzę na to w ten sposób. Chęci do osiągnięcia porozumienia są, choć oczywiście mogę się teraz wypowiadać tylko we własnym imieniu. Nieracjonalnym jest natomiast podejście burmistrza do sprawy w ten sposób, że nie mamy o czym rozmawiać. I tym bardziej niepokoi mnie dekadencka postawa burmistrza, która przebija ze wspomnianego wywiadu. Ciężko po jego lekturze o jakikolwiek optymizm, bo jeszcze niedawno Goleniów prezentowany był w gminnych mediach jako samorząd mogący się pochwalić wysokimi pozycjami w różnych rankingach. Teraz czytamy o tym, w jak trudnej jesteśmy sytuacji. To dwie zupełnie różne rzeczywistości...

Wróćmy jednak do tego, czy jest szansa na osiągnięcie porozumienia. Słychać było o tym, że opozycyjna grupa radnych stawiała w rozmowach z władzami gminy bardzo twarde warunki, domagając się wprowadzenia do budżetu wszystkich bez wyjątku swoich propozycji.

- Bardzo dużo pojawiło się ostatnio w sieci komentarzy na ten temat, także stwierdzeń płynących z magistratu, a te ostatnie były profilowane w sposób bardzo niekorzystny dla radnych, którzy myślą w odrębny od burmistrzów sposób. Tę rzeczywistość informacyjną kreują przecież urzędnicy opłacani z gminnego budżetu, którzy w oczywisty sposób będą sprzyjać swoim przełożonym, a to bardzo nieszczęśliwy model dla obiektywizmu w przestrzeni publicznej. Media niezależne muszą więc dawać ludziom szansę na pozyskiwanie informacji z różnych źródeł.

Wracając jednak do sytuacji streszczonej w pytaniu i oczekiwań “jedenastki” radnych, zostało to przedstawione przez burmistrzów jako żądania. Wielokrotnie starałem się dementować tę retorykę, bo formuła przedstawienia naszych propozycji była zupełnie inna - przekazaliśmy opracowany w formie pisemnej wniosek. A pierwsza rozmowa w tej sprawie była efektem zupełnego przypadku. Czterech radnych było wówczas w Urzędzie Gminy, by rozmawiać na temat audytu PGK, a o budżecie rozmawialiśmy niejako przy okazji. Pod wnioskiem podpisało się 11 osób, spotkanie odbyło się bez wcześniejszych uzgodnień, nie czuliśmy się umocowani wówczas do negocjacji. Pomimo zupełnie innych ustaleń, burmistrzowie wykorzystali to w medialny sposób. Wielokrotnie posługiwali się też nieprawdziwymi informacjami.

A swoją drogą, dlaczego z rozmów na temat budżetu wykluczyliście radnych z klubu burmistrza Krupowicza?

- Było to wynikiem naszych ustaleń i pomysłu na rozmowę z burmistrzami. Wniosek o to złożony został przez grupę jedenastoosobową, ale po pierwszym oficjalnym spotkaniu wiedzieliśmy już, że debata w większym gronie będzie bardzo trudna. Gdyby każdy miał zabrać głos w odrębny sposób, to wiadomo, że jest bardzo duże ryzyko rozminięcia się w zamierzeniach związanych z osiągnięciem kompromisu. Mieliśmy więc zamysł taki, by rozmawiać bez udziału mediów i w kameralnym gronie, żeby stworzyć warunki do spokojnej dyskusji, a nie do dalszej medialnej kłótni.

Były te nieformalne spotkania w jakiś sposób protokołowane czy nagrywane?

- Według mojej wiedzy przynajmniej część z nich była.

W jaki sposób?

- Na początku spotkania radny Łukasz Mituła poinformował, że nie wyraża zgody na nagrywanie i zastrzegł, aby tego nie robiono. Po wspomnianym wcześniej pierwszym, nazwę je spontanicznym spotkaniu w dniu złożenia wniosku okazało się jednak, że pomieszczenie jest wyposażone w sprzęt do nagrywania, a burmistrzowie stwierdzili później, że rozmowa była rejestrowana, o czym nie wiedzieliśmy.

Sowa i Przyjaciele w wydaniu goleniowskim?

- Nie wiem i szczerze powiedziawszy niespecjalnie mnie to interesuje. Ale myślę, że opinia publiczna powinna mieć dostęp do takich informacji. My próbowaliśmy wszelkich możliwych sposobów do prowadzenia rozmów na temat budżetu, do pewnego momentu odbywały się one transparentnie na komisjach oraz sesjach, także w mediach społecznościowych. Jednak po różnego rodzaju komentarzach i filmikach z udziałem gminnych urzędników uznaliśmy, że ta formuła jest wyczerpana i jeżeli w dalszym ciągu nie ma zgody większości Rady Miejskiej na zaproponowany przez burmistrza kształt budżetu, to trzeba spotkać się w mniejszym gronie. W drugim spotkaniu prócz mnie uczestniczyli więc przedstawicie klubów Aleksandra Muszyńska oraz Łukasz Mituła oraz niezależny radny Robert Kuszyński. Byliśmy uzgodnioną reprezentacją jedenastoosobowej grupy. Przypomnę, burmistrzowie nie chcieli rozmawiać w takim składzie i zerwali negocjacje. Decyzja zaskakująca, dla mnie niezrozumiała.

I budżet w wersji zaproponowanej przez burmistrza, doprecyzujmy, że pytam o wersję z o dziwo zaakceptowanymi przez Radę Miejską autopoprawkami, jest dla tej grupy nie do przyjęcia?

- W swoim imieniu mogę powiedzieć, że wstrzymałem się od głosowania przy wprowadzaniu autopoprawek burmistrza, bo widziałem wśród nich bardzo istotną dla mieszkańców sprawę, a o którą od dawna zabiegam, czyli rozbudowę ulicy Metalowej. Trudno kwestionować racjonalność tej inwestycji, ale widząc, że posłużyła ona w rękach burmistrzów do próby przeforsowania całego budżetu, doszedłem do wniosku, że pomimo oczywistego dylematu decyzyjnego nie można zgodzić się na zły naszym zdaniem projekt budżetu. Przypomnę, że rok i dwa lata temu również toczyliśmy batalię o ulicę Metalową...

A ja przypomnę, że wypadła ona z projektu budżetu z inicjatywy obecnie opozycyjnego radnego Roberta Kuszyńskiego, choć oczywiście formalnie wnioskował o to burmistrz Krupowicz. Temat mógł być dawno temu załatwiony.

- To prawda, że dyskusję na ten temat zainicjował radny Kuszyński, co nie zmienia faktu, że to burmistrz Krupowicz wprowadził tę autopoprawkę. W wywiadzie sprzed kilku dni stwierdził, że nie podpisze się pod propozycjami do budżetu opozycyjnych radnych, bo ich nie czuje i nie rozumie, więc wtedy też nie musiał wyprowadzać ul. Metalowej. Skoro to zrobił, oznacza to że nie chciał tej inwestycji. Nawiasem, przypuszczam, że tamta zagrywka była wcześniej zaplanowana, gdyż od momentu zgłoszenia autopoprawki przez burmistrza do chwili wygenerowania nowej wersji dokumentów, minęło wówczas dosłownie kilka minut. To sugeruje, że wszystko było przedmiotem wcześniejszych ustaleń, choć dowodów na to nie mam. W ostatnich tygodniach ul. Metalowa stała się kartą przetargową w rękach burmistrzów. Mam nadzieję, że finalnie inwestycja będzie wykonana w tym roku.

Co dalej z tym całym galimatiasem? Zakładając, że referendum dojdzie do skutku i będzie ważne...

- To ostatnie będzie trudne do osiągnięcia, ale nie jest niemożliwe. I wtedy rzeczywiście pojawi się pytanie o to, co dalej i dokąd zmierzamy, co jest dla nas jako społeczności najbardziej istotne. A co gorsza, istnieje poważne ryzyko, że zajmując się kampanią wyborczą nie będzie czasu i energii, żeby zająć się sprawami dla gminy najważniejszymi.

Spytać chcę jednak przede wszystkim o to, co stanie się wówczas z obecnie blisko ze sobą współpracującą grupą opozycyjną. Nie wystawi raczej ona jednego kandydata na burmistrza?

- Nie jestem w stanie tego obecnie stwierdzić jednoznacznie, bo nie wiem, co będzie. Powtórzę, że w obecnej sytuacji nie jestem zwolennikiem rozpisywania przedterminowych wyborów, wolałbym przeznaczyć czas i uwagę na znalezienie kompromisu i rozwiązań, które w miarę możliwości będą satysfakcjonujące dla wszystkich stron. Podobno poprzedni burmistrz, Andrzej Wojciechowski, zwykł mawiać, że kompromis to taka sytuacja, z której każdy wychodzi przegrany. Tak naprawdę chodzi jednak o to, żeby znaleźć rozwiązania, na których przede wszystkim skorzystają mieszkańcy gminy. Uważam zresztą, że ewentualna sytuacja, w której budżet w pierwotnej wersji złożonej na dzień 15 listopada wdrażać będzie Regionalna Izba Obrachunkowa, nie jest końcem świata. RIO ma bowiem prawo do dokonywania cięć w wydatkach, ale otrzymałem od tej instytucji pisemną informację, z której jasno wynika, że w praktyce budżet nie będzie modyfikowany. Przy tej okazji chcę też podkreślić, że nie ma podstaw prawnych do ograniczania jakichkolwiek wydatków znajdujących się w projekcie budżetu. Zatem zabranie czy wstrzymanie przez burmistrzów środków dla klubów sportowych, organizacji pozarządowych i innych podmiotów jest nadużyciem i uważam to za niewłaściwe. Próby zgonienia winy na radnych, którzy nie podnieśli ręki za tym projektem jest delikatnie mówiąc niestosowne.

To oznacza, że budżet gminy nie zostanie zaakceptowany przez Radę Miejską przed końcem marca?

- Wolałbym taką wersję wydarzeń, w której siadamy do rozmowy z burmistrzem i znajdujemy złoty środek, mając na uwadze dobro mieszkańców.

Pytając wprost: skąd przeświadczenie, że propozycje opozycyjnych radnych są lepsze niż te przedstawione przez burmistrza?

- Nasze propozycje wynikają z rozpoznania potrzeb, zauważanych przez nas od dłuższego czasu, niezbędnych w naszej ocenie do wdrażania...

Przyznam, że po zgłoszeniu przez burmistrza autopoprawek i wykreśleniu z budżetu hali tenisowej, nie widzę wśród zadań inwestycyjnych pozycji, które budzą szczególne kontrowersje. A to, czy ścieżka rowerowa wybudowana zostanie w tym czy innym miejscu, w szerszym planie nie ma chyba większego znaczenia?

- Oczywiście, wszystko jest kwestią subiektywnej interpretacji i oceny, każdy ma prawo do własnego zdania. Ale trudno też chyba zakwestionować zaproponowane przez nas między innymi, szczególnie potrzebne w czasach pandemii, pieniądze na walkę z jej skutkami. Dzieci, młodzież i osoby w wieku senioralnym to grupy podwyższonego ryzyka, pomoc potrzebna jest także przedsiębiorcom, więc trzeba reagować. Kwestionujemy także wysokość kwot zabezpieczonych choćby na promocję, bo obecnie trudno racjonalnie je wykorzystać, skoro nie odbywają się imprezy, konferencje czy inne wydarzenia. Naprawdę możemy poszukać tu oszczędności. No i ma znaczenie to, że w ostatnich latach realizacja szeregu inwestycji nie wynikała z ustalonego harmonogramu, o co postulowaliśmy na początku kadencji. Mieszkańcy gminy muszą mieć pewność, że sprawa, o którą często przez lata zabiegają, zostanie załatwiona we wskazanym wcześniej i uzgodnionym czasie.

Przyjęcie budżetu byłoby symbolicznym gestem w dobrym kierunku i osobiście wierzyłem w to, że negocjacje zakończą się powodzeniem. Liczyłem na to, że Robert Krupowicz po powrocie do pracy będzie gotowy do rozmów, ale taka sytuacja jak widać nie ma miejsca. Mało tego, w wywiadzie dla Goleniow.naszemiasto.pl wręcz definitywnie stwierdził, że nie ma o czym mówić i przestrzeń do porozumienia jest zamknięta.

Wystartuje Pan w wyborach na burmistrza gminy Goleniów, jeśli do nich dojdzie?

- Nie odpowiem w tej chwili na to pytanie. Deklaracja burmistrza Krupowicza mocno wszystkich zaskoczyła, do tej pory uczestnicy życia politycznego patrzyli więc na tę sprawę tylko przez pryzmat przyjętego wcześniej kalendarza politycznego. Nie potrafię więc powiedzieć, co będzie się działo w przeciągu najbliższych miesięcy. Ważę “za” i “przeciw”...

Czyli nie wyklucza Pan całkiem udziału w wyborach?

- Nie wykluczam, ale też nie jest to sytuacja w żaden sposób zdefiniowana.

A w grupie opozycyjnych radnych toczy się dyskusja w tej sprawie?

- Na ten moment nie mamy wiążących komunikatów w tej kwestii.

Morsy z Goleniowa nie odpuszczają. Zimowe kąpiele "Mokrego Poślada"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na goleniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto