Prawesh Upreti jest jednym z kilkunastu pracowników z Nepalu, zatrudnionych w żagańskim Bartex-e. - Brak pracowników na rynku sprawił, że zaczęliśmy szukać obcokrajowców - mówi Anna Bardzik-Buganik, szefowa zakładu. - Nepalczycy są bardzo dobrymi ludźmi i pracownikami. Starają się osiągnąć coś więcej i spełniać swoje marzenia. Na przykład mamy małżeństwo, które kupiło tutaj własne mieszkanie - byliśmy na ich "parapetówce", jeden z pracowników z Nepalu zrobił prawo jazdy i kupił sobie samochód. Prawesh jest wyjątkowym człowiekiem, bo jest równocześnie bardzo wrażliwy i utalentowany artystycznie.
Polub nas na FB
W Żaganiu szukał dla siebie lepszego życia
Prawesh wraz z rodziną pracował w Nepalu w małym studio fotograficznym, w którym robili 1-minutowe zdjęcia do dokumentów. Jednak trudno było mu się z tego utrzymać. Marzył, aby zostać sławnym reżyserem, operatorem lub fotografem. - Szukałem lepszej pracy, najlepiej za granicą, żeby dobrze zarobić - opowiada. - Agent w Nepalu zachęcił mnie do pracy w Polsce. Powiedział, że dostanę pracę w studiu fotograficznym, czyli w moim zawodzie. Opłacenie pośredników i całej podróży kosztowało 10 tys. euro. Żeby zebrać pieniądze na mój wyjazd, sprzedaliśmy zakład fotograficzny.
Nie chciał martwić swojej rodziny
Gdy dotarł do Polski, okazało się, że został oszukany. - Przyjechałem 1 października 2016 r. - wspomina 24-latek. - Trafiłem do miejscowości koło Poznania, gdzie pracowałem przez 3 miesiące jako pomocnik w firmie aluminiowej. To była ciężka praca, której wcześniej w Nepalu nie wykonywałem. Nie mogłem wrócić do mojego kraju, ponieważ w nie mam tam już pracy. Nie mogłem też poskarżyć się rodzinie, bo nie chciałem, żeby się o mnie martwili. Mówiłem więc, że jest mi dobrze. Porozmawiałem za to z polską agencją pracy, która znalazła mi zajęcie w Bartexie w Żaganiu.
Wszechogarniająca nienawiść na ulicach Żagania
- W styczniu 2017 roku przyjechałem do Żagania do pracy - zaznacza Prawesh. - Okazało się, że dopiero tutaj zaczęły się problemy.
To był czas, gdy głównym wrogiem byli "uchodźcy". Prawesh i jego krajanie Nepalczycy wyglądają inaczej, niż Polacy. Prawdopodobnie byli brani za owych "uchodźców".
Gdy wychodziliśmy na ulicę, po prostu czuliśmy, że bardzo nas nienawidzą. Nie wiedziałem dlaczego? Wielu moich przyjaciół opuściło Żagań i szukało pracy gdzie indziej.
W Żaganiu pluli, lżyli i bili innych
- Nienawidzili nas głównie młodzi ludzie - mówi Prawesh. - Pluli na nas, rzucali w nas butelkami po piwie, mówili brzydkie słowa, a także bili. Złożyłem skargę na kilku chłopców na policję, a sprawa również trafiła do sądu, jednak nie potrafiłem przedstawić dowodów i została oddalona.
- Był taki okres, że wręcz baliśmy się o naszych pracowników z Nepalu - stwierdza A. Bardzik-Buganik. - Prosiliśmy o policję o patrole, w czasie gdy szli do pracy, czy z pracy.
Byłem w środku martwy
- Pewnego dnia, kiedy wracałem z pracy, zatrzymała mnie grupa pijanych chłopców -opowiada Prawesh Upreti. - To był piątkowy wieczór. Przy moście koło Biedronki (ul. Włókniarzy) zatrzymali mnie i uderzyli. Upadłem, a oni wrzucili mój rower do rzeki. Nie wiedziałem, co ze mną będzie, co mi zrobią. W tym czasie przyjechała tam pani z mojej firmy, zaczęła na nich krzyczeć i mnie uratowała.
Nie było dokąd uciec
- Tym razem miałem depresję - kontynuuje Prawesh. - Myślałem o samobójstwie. Płakałem całą noc. Pytałem, jak mam tu mieszkać? Nie mogłem wrócić do Nepalu, bo rodzicom skończyły się pieniądze. Byłem wtedy martwy w środku.
Przeżyłem jedynie dzięki pani Ani Tom (pracującej w Bartexie), która mnie i innych Nepalczyków wspierała. Była jak moja mama. Dbała o nas też w pracy. Dała mi nadzieję, że będzie lepiej.
Był mecz piłkarski z Polakami
Gdy skończyło się straszenie "uchodźcami", a ludzie w Żaganiu zaczęli się dowiadywać, że Nepalczycy są pracownikami Bartex-u, sytuacja się uspokoiła. - Teraz jest już dobrze - wyjaśnia Prawesh. - Rozegraliśmy nawet mecz piłki nożnej z polskimi chłopakami. Czuję się tutaj dobrze i myślę o tym, żeby zostać w Polsce i realizować swoje marzenia.
Jest społecznikiem i marzy o karierze filmowca
Prawesh nie miał okazji studiować, ale realizuje swoją pasję. Przez internet uczy się kadrowania i montażu. Prowadzi swojego wideo bloga na You Tube i ma prawie 10 tys. subskrybentów. Pokazuje swoje życie w Żaganiu. Na przykład przywitanie Nowego Roku na placu Słowiańskim, piękno miasta, które jest dla niego egzotyczne.
Jego ostatni materiał dotyczy obcięcia swoich długich włosów w żagańskim salonie fryzjerskim, Prawesh postanowił przekazać włosy na rzecz osób chorych na raka.
Odwiedził rodzinny Nepal
Po raz pierwszy do Nepalu Prawesh wyjechał 10 miesięcy temu i był tam przez 2,5 miesiąca. - Niestety, źli politycy sprawili, że w moim kraju nie ma dobrych ofert pracy, więc wróciłem do Żagania - wyjaśnia. - Ale cieszę się, że mogłem zobaczyć te piękne krajobrazy, jeść nepalską kuchnię i pobyć z rodziną. Tutaj nie ma takich warzyw, jak w Nepalu, więc głównie gotuję kurczaka i wieprzowinę, a także ryż z warzywami.
Film promujący Żagań
Prawesh Upreti został uhonorowany przez władze Żagania za film promujący miasto. Został również zaproszony na scenę podczas Jarmarku Michała. Zaznacza, że to była dla niego wielka radość i wyróżnienie, a także okazja, żeby ludzie go poznali.
Zobacz film Prawesha Upreti o Żaganiu i swojej podróży do Polski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?