Zobacz wtyideo: Takie mają być zasady emerytur stażowych.
Oskar Rzymski to student Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie na Wydziale Inżynierii Lądowej i Geodezji. Wcześniej uczył się w lipnowskim liceum. Dwa lata temu po raz pierwszy wystąpił w programie, ale nie pokonał drugiego toru. Cały czas miał do czynienia ze sportem. Postanowił jednak zwiększyć treningi i jeszcze raz spróbować w Ninja Warrior Polska. Tym razem się udało. Bez problemu, z jednym z najlepszych czasów, pokonał tor eliminacyjny i półfinałowy.
Był jednak strach i drobny stres.
- Największy lęk czułem przed "tańczącymi kamieniami" to przeszkoda, która naprawdę nie wybaczała błędów i wyeliminowała wielu świetnych zawodników. Do reszty przeszkód z toru eliminacyjnego czułem się dobrze przygotowany, byłem w momencie najlepszej formy fizycznej w sezonie – powiedział Oskar Rzymski. - W półfinale największe obawy powodował "flying bar" (skakanie z drążkiem w dal). Przeciążenia, które działały na przedramiona były naprawdę bardzo duże i zrywały chwyt nawet zawodowym wspinaczom. Przy tej przeszkodzie zdecydowałem się pierwszy raz w życiu użyć przechwytu.
W czwartym sezonie Ninja, Oskar, wystąpił razem z kolegą ze studiów. Wspólnie z Marcelem trenowali i przygotowywali do występu. Niestety, Marcel pokonał tor eliminacyjny, ale w zbyt długim czasie.
- Jeśli chodzi o trening do czwartej edycji, to byłem w bardzo intensywnym cyklu treningowym, bo przygotowywaliśmy się do mistrzostw Wojska Polskiego w OSF. Jako uczelnia zajęliśmy trzecie miejsce, co było dla każdego ogromną niespodzianką, bo nie wiem, czy szkolnictwo wojskowe kiedykolwiek stało na podium w tak prestiżowych zawodach. Trenowaliśmy przez trzy miesiące, przynajmniej pięć razy w tygodniu, a przez ostatni miesiąc robiliśmy po dwa treningi dziennie. Co więcej, po treningach planowych, wzmacniałem chwyt i gibkość. Także czas na nagrania był bardzo dobry, bo byłem w świetnej formie. Tak intensywne treningi miały też wpływ na zdrowie. Doznałem zapalenia okostnej i zmęczenie stawów. W programie startowałem właśnie z takim dyskomfortem – opowiada Oskar Rzymski.
Oskar skromnie odpowiada, że były też dla niego bardzo łatwe przeszkody.
- Najłatwiejsza była przedostatnia przeszkoda z toru eliminacyjnego. Wymagała czystej siły i wytrzymałości, co było zdecydowanie jedna z moich najmocniejszych stron w tym sezonie. Gładko poszedł też "lot Tarzana" to przeszkoda bardzo podobna, do tej z naszej uczelni. U nas to „Janosik” – dodał Oskar Rzymski.
Oskar nie chce zdradzić, jak pójdzie mu tor w finale, ani jakie były przeszkody. Jego zdaniem warto oglądać odcinek. Zapraszamy mieszkańców powiatu lipnowskiego do kibicowania przed telewizorami. Studenta WAT zobaczymy 12 października w telewizji Polsat o godz. 20.05.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?