Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marzena Jędrzejewska jest oskarżona o wyłudzenie pieniędzy z kasy gminy. Wyroku jeszcze nie ma

Jan Jankowski
Marcin Jaworski
Mieszkanka Kikoła jest oskarżona o wyłudzenie pieniędzy z urzędu gminy. Marzena Jędrzejewska czuje się jednak niewinna.

Pani Marzena uważa, że jej problemy zaczęły się, kiedy jej mąż w domu został brutalnie pobity przez znanego jej mężczyznę. Sprawca został uznany winnym pobicia, ale obiecał, że pani Marzena będzie miała kłopoty. Jej zdaniem ten człowiek dotrzymuje słowa. - To bogaty i wpływowy mieszkaniec naszego powiatu - mówi smutnym głosem kobieta.

Marzena Jędrzejewska prowadzi działalność gospodarczą, opiekuje się dziećmi w wieku wczesno przedszkolnym. Obecnie punkt mieści się w Kikole, ale wcześniej był również w Lipnie. O biznesie pani Marzeny krąży wiele historii. A to, że w Lipnie nie płaciła za dzierżawę lokalu i właściciel ją eksmitował, a to, że wyłudza dotację z urzędów na dzieci, które rzekomo są zapisane do jej punktu przedszkolnego a faktycznie tam nie przebywają, a znów to, że przewozi dzieci z Lipna do Kikoła samochodem bez wymaganych przepisami fotelików .

Pani Marzena twierdzi, że to są plotki i pomówienia, których celem jest zniechęcenie rodziców. - W Lipnie właściciel budynku zamknął mi drzwi przed nosem. Nie chodziło o zaległości w opłatach. Ten człowiek chciał mieszkać w budynku, o czym wcześniej nie było mowy. Ja nie chciałam się na to zgodzić, bo ktoś mógł pomyśleć, że ten mężczyzna ma coś wspólnego z dziećmi. Do chwili obecnej nie oddał mi kaucji, którą wpłaciłam - wyjaśnia kobieta.

Temat wyłudzenia dotacji również szczegółowo wyjaśnia. Twierdzi, że od żadnego urzędu nie wyłudziła nawet złotówki. Działa zgodnie z przepisami prawa.

- Kiedy przychodzi do mnie rodzic i zapisuje dziecko, informuję o wszystkich prawach i obowiązkach, zapoznaję rodzica z regulaminem i wypełniam wszystkie wymagane dokumenty. Rodzic się z tym zapoznaje i wła-snoręcznie podpisuje. Dziecko zgłaszam do urzędu gminy, jako zapisane do mojej placówki. Urząd wypłaca mi dotację, a w między czasie rodzic zgłasza się do innego przedszkola i tam również podpisuje dokumenty. Rodzic umieszcza dziecko w innej placówce, ale nie informuje mnie o tym. Przychodzi kontrola z urzędu i zarzuca mi, że jest mniej dzieci niż zgłosiłam. Ja nie mam żadnego wpływu na decyzje rodzica. Dziecko jest u mnie zapisane i powinno być doprowadzone przez rodzica do placówki - uważa Marzena Jędrzejewska.

Urzędnicy w Kikole twierdzą, że przy kontrolach często była niezgodność, co do ilości dzieci, dlatego byli zmuszeni złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na wyłudzeniu pieniędzy z kasy gminy. Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym w Lipnie, ale wyrok jeszcze nie zapadł.

Marzena Jędrzejewska uważa, że w całej sprawie nie bez znaczenia jest fakt, że osoby, które u niej pracowały odeszły z pracy i otworzyły konkurencyjne przedszkole. Podaje kilka konkurencyjnych placówek.

- Odmawiam jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie - powiedziała dyrektor i właściciel jednego z niepublicznych przedszkoli w Kikole.

Oskarżona mieszkanka Kikoła, z żalem w głosie o swoje problemy obwinia też policję, a dokładnie jednego policjanta, na którego złożyła kilka skarg. Ponadto twierdzi, że prokuratura również jest stronnicza, ale wierzy w sprawiedliwy wyrok.

- Jestem przekonana, że sąd uzna moją rację. W tej sprawie zostali także przesłuchani rodzice. Byli tacy, którzy sami siebie pogrążali - twierdzi.

Nasza rozmówczyni nie poddaje się. Uważa, że nic nie stanie na przeszkodzie w robieniu tego, co lubi robić najbardziej a jest to opieka nad dziećmi.

- Przystąpiłam do ogólnopolskiego projektu „Maluch” i wygrałam. Obecnie przyjmuję pod opiekę dzieci, które ukończyły pierwszy rok życia. Mój najmłodszy podopieczny ma zaledwie rok i trzy miesiące. Rodzice, jak i dzieci, są bardzo zadowoleni z mojej pracy. Mam przygotowane kolejne pomieszczenia oraz wszystkie sprzęty potrzebne do uruchomienia kolejnej placówki. Rodzice będą mogli zostawiać swoje pociech na godziny. Na przykład, jeśli pójdą na zakupy lub będą musieli gdzieś wyjechać.

Odpiera także zarzuty o braku fotelików w samochodzie i prezentuje swoje auto.

- Proszę zobaczyć. Specjalnie kupiliśmy samochód z serii „Familii”, czyli taki, w którym fotele spełniają wszelkie wymogi do przewozu maluchów. Policja potwierdza, że jeżeli samochód jes fabrycznie z serii „Familii”, to nie trzeba montować dodatkowych fotelików. - Na temat tego konkretnego auta się nie wypowiadamy, bo nie widzieliśmy pojazdu i nie możemy stwierdzić, czy jest z serii „Familii” -dodaje asp. sztab. Anna Kozłowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto