Zobacz wideo: Powrót do szkół w reżimie sanitarnym.
Magda i Marek Kamińscy z Lipna
W tym tygodniu przypadają walentynki, które są świetną okazją, by pokazać, że prawdziwa miłość istnieje. W dobie łatwych rozwodów istnieją małżeństwa, które ani myślą się sobą znudzić! Do nich należą Magdalena i Marek Kamińscy z Lipna. Pobrali się 22 lat temu, ale staż bycia ze sobą mają o wiele dłuższy. Gdy się na nich patrzy, to łatwo zauważyć między nimi to trudne do zdefiniowania „coś”. Mają trzech synów: Macieja, Michała i Mateusza oraz długo wyczekiwaną córeczkę – Marcelinkę. Wybór imion na „M” nie był dziełem przypadku. Dlatego też żartobliwie określani są „M jak miłość”.
Czy istnieje recepta na udany związek? Na pewno nie, ale podobieństwa i różnice muszą ułożyć się tak, by bardziej łączyły niż dzieliły. Do tego dochodzi ta sama hierarchia wartości i podobne podejście do problemów. W rodzinie państwa Kamińskich nie dzieli się włosa na czworo, a zwyczajne kłopoty traktuje się jak coś normalnego, co po prostu się przydarza. Gdy zepsuje się samochód, należy go naprawić, a nie marudzić przez kilka dni, że znów spotkało nas nieszczęście.
- Trzeba być pozytywnie nastawionym człowiekiem, by nie przyciągać do siebie jakiś negatywnych wydarzeń – mówi pani Magda. – Z mężem jesteśmy pogodnymi ludźmi i mamy takie same dzieci. I nigdy nie szukamy problemów tam, gdzie ich nie ma. Cieszymy się sobą i dlatego czas przymusowej izolacji, spowodowanej pandemią nie był i nie jest dla nas trudny. My się lubimy i sobie nie przeszkadzamy.
Pani Magda wypatrzyła przyszłego męża w kościele na spotkaniu dla młodzieży. Grał na gitarze i śpiewał. Potem spotkała go w lipnowskim liceum. On chodził do klasy maturalnej, a ona do pierwszej. Zaprosił ją na swoją studniówkę, a w tamtych czasach sam dyrektor szkoły musiał wyrazić zgodę, żeby pierwszoklasistka mogła pójść na ten bal jako osoba towarzysząca.
Pobrali się po siedmiu latach znajomości.
– To nie jest tak, że wszystko było takie proste i oczywiste – opowiada pani Magda. – Kilka razy zrywaliśmy ze sobą, ale zawsze do siebie wracaliśmy. W końcu Marek mi się oświadczył w pewien sylwestrowy wieczór.
Z oświadczynami wiąże się zabawna historia, bo pan Marek koniecznie chciał się oświadczyć w obecności rodziców swojej wybranki. Przećwiczył nawet wyjmowanie z kieszeni pudełeczka z pierścionkiem, ale sprawy się skomplikowały. Najpierw rodzice chcieli ich zostawić samych i pójść do znajomych, a potem pani Magda usiadła po niewłaściwej stronie i musiał wymyślić sposób, by ukradkiem przełożyć zawartość jednej kieszeni do drugiej.
- Do tej pory żartuję, że nie wiem, czy wtedy powiedziała „tak”, bo chyba wtedy jeden jedyny raz odebrało jej mowę – śmieje się pan Marek. – My nie mamy cichych dni. Jak w każdej rodzinie się pokłócimy, zwykle o drobiazg jakiś, ale nie obrażamy się na siebie. Szybko wyciągamy ręce do zgody i wszystko wraca do normy.
Pani Magdalena jest rehabilitantką, a Pan Marek - nauczycielem muzyki. Udało się im stworzyć szczęśliwą rodzinę. Mają trzech synów, z których najstarszy ma 20 lat, a najmłodszy 10. Po latach urodziła się im córeczka Marcelinka, która w domu nazywana jest pieszczotliwie Pyzunią. Niebawem skończy cztery latka i jest oczkiem w głowie całej rodziny.
- Lipno i okolice wyłączenie prądu. Gdzie nie będzie prądu w powiecie lipnowskim?
- Kikół. Kilka centymetrów lodu na ulicy. - Dojdzie do tragedii- mówią mieszkańcy
- Na drogach w powiecie lipnowskim. Wypadki w Kolankowie i Złotopolu. Pijani na drogach
- Wypadek w gminie Dobrzyń nad Wisłą. Potrącony w Dyblinie 24-latek trafił do szpitala
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?