Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Inwazja prusaków w bloku przy ulicy Sierakowskiego w Lipnie?!

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
EF
W jednej z klatek bloku przy ulicy Sierakowskiego w Lipnie pojawiły się prusaki - zdaniem spółdzielni. Mieszkańcy mówią o karaluchach. Owady, w każdym razie, ciężko wytępić.

Dlaczego pojawiły się owady w jednej z klatek, nie wiadomo. Jedna z mieszkanek, która do nas napisała, uważa, że wchodzą przez komin. Kominy nie są jej zdaniem czyszczone. Inna z pań dodaje, że musiały zalęgnąć się w jednym z mieszkań i rozprzestrzenić po całej klatce. Dzwoniliśmy do firmy dezynfekującej z okolic Torunia, która wyjaśniła wiele wątpliwości.

- Z opisu wynika, że to prusaki. Bardzo trudne do zwalczenia. Niby istnieją domowe środki, ale nie są skuteczne. Głównie ujawniają się w nocy. Mogą wytrzymać bez jedzenia nawet 40 dni i szybko się rozmnażają. Potrafią przeżyć bez głowy. Nie muszą jeść, ważne, żeby miały wodę. Wystarczy, by jeden z mieszkańców przyniósł z marketu lub ze śmieci i nagle pojawia się ich cała gromada - słyszymy. - Warto przejrzeć sypkie jedzenie. Lubią też nasze ubrania i książki. Wchodzą wszędzie. W blokach często przechodzą do mieszkań przez rury. Nie lubią, gdy jest czysto, więc warto uprzątnąć szafki, wszystkie szpary.

Mieszkańcy potwierdzają, że owady widać głównie w nocy i z klatki schodowej przechodzą do mieszkań.

- Kilka osób było w spółdzielni, ale prezes nic z tego sobie nie robi. Twierdzi, że mamy brudno w mieszkaniu. Tylko do kilku osób wysłała pracownika, który posypał czymś drzwi i łazienkę - mówi jedna z mieszkanek. - Dodał, że przeprowadzić może jedynie dezynfekcję części wspólnych. My możemy swoich mieszkań osobno, a koszt to 140 złotych.

Zadzwoniliśmy do spółdzielni Południe, by dowiedzieć się, czy zna problem. - Zgłaszali się do nas mieszkańcy. Znamy problem, chyba trochę wyolbrzymiony. Nie ma ich tak dużo. Rozmawialiśmy z firmą, wychodzi na to, że nie są to karaluchy, a prusaki. Będzie dezynfekcja. Planujemy ją w środę. Resztę szczegółów ustalimy na spotkaniu wewnętrznym z właścicielami mieszkań - powiedział nam Stanisław Cylc, prezes Spółdzielni Południe. Mieszkańcy obawiają się, że do tego czasu robactwo opanuje cały blok.

- Warto szybko działać samemu. Nawet domowymi środkami, bo szkodzimy sobie, ale też innym. Owady nie lubią niskich temperatur. Karaluchy, czy prusaki są raczej niegroźne. Istnieją cztery szkodliwe odmiany, ale bardzo rzadkie. Mogą jednak wywołać alergię i to chyba nie jest przyjemne, gdy po mieszkaniu biega nam takie paskudztwo - tłumaczy pan z firmy, której nazwy z powodów marketingowych podać nie możemy. - Najczęściej spółdzielnie czyszczą części wspólne, a mieszkańcy swoje. Koszt to około 100 złotych, zależy od metrażu.

- To z pewnością przez komin - uważa jedna z mieszanek. - Nie ma żadnego zabezpieczenia ani czyszczenia.

Inna z pań dodaje, że w piwnicy, gdzie jest chłodniej, owadów nie ma: - Sprawdziłam szafki w kuchni i u mnie na szczęście czysto. Kupiłam w markecie środek, żeby posypać wejście na wszelki wypadek. Gdy idę rano do pracy lub wracam z nocnej zmiany, to widzę je na klatce. Brązowe z długimi czujkami, ohydne.

- Spółdzielnia powinna wykonać dezynfekcję u wszystkich, czemu ja mam płacić, skoro nie ja je przyniosłam - uważa jedna z mieszkanek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto