Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hanna Kowalska z Majdan prowadzi jedyne w powiecie pogotowie rodzinne. Do niej trafiają dzieci z interwencji

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Pani Hanna Kowalska z Majdan od 9 lat prowadzi pogotowie rodzinne.  Pod swoje skrzydła wzięła już 43 dzieci.
Pani Hanna Kowalska z Majdan od 9 lat prowadzi pogotowie rodzinne. Pod swoje skrzydła wzięła już 43 dzieci. Ewelina Fuminkowska
W powiecie lipnowskim są 52 rodziny zastępcze, które zajmują się 90 dziećmi. Rodzin nadal brakuje. Wymagania, nie są wygórowane, wystarczy kochać dzieci i dać im ciepły, bezpieczny dom. Taki dom tworzy także pani Hania, skromna i ciepła mieszkanka Majdan.

Zobacz wideo: Czego szukaliśmy w Internecie w 2020 roku?

Rodziny zastępcze w powiecie lipnowskim

Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Lipnie bije na alarm, nadal brakuje rodzin zastępczych. Wychowanie i opieka nad dzieckiem z trudną historią wymaga poświęceń, ale uśmiech i radość malucha są
bezcenne, by zostać rodziną zastępczą trzeba przejść szkolenia i mieć coś jeszcze, duże pokłady miłości.

- W rodzinach zastępczych w powiecie lipnowskim przebywa 90 dzieci – tłumaczy pani Joanna Przybyszewska, dyrektor PCPR w Lipnie. - Każde dziecko to inna historia, dla niego często bardzo bolesna. W takich przybranych rodzinach mogą odnaleźć ciepły i bezpieczny kąt oraz dużo miłości. To w ich sytuacji jest najważniejsze.

W powiecie jest 29 rodzin zastępczych spokrewnionych, w których przebywa 40 dzieci, jest 17 rodzin niezawodowych – 23 dzieci, dwie rodziny zawodowe – 4 dzieci, trzy rodzinne domy dziecka, a w nich 20 podopiecznych i jedno pogotowie rodzinne, gdzie schronienie znalazło troje maluchów.

- Zachęcam ludzi z dobrym sercem, by zgłosili się do naszego PCPR. Nadal potrzebne są rodziny zastępcze – dodaje dyrektor Przybyszewska. - Często piecze nad dzieckiem przejmuje ktoś z rodziny. Mamy przypadki, że brat tworzy dom siostrom, ale także dziadkowie zajmują się wnukami. Innym razem dzieci trafiają do rodzin, które nie są z nimi spokrewnione. Biologiczny rodzic ma szanse odzyskać pełne prawa do wychowania swojej pociechy, jeżeli mu się nie uda, dziecko oddawane jest do adopcji.

W powiecie lipnowskim jest tylko jedno pogotowie rodzinne.**Prowadzi je Hania Kowalska z Majdan**. To niezwykle ciepła i skromna kobieta, która pod swoje skrzydła wzięła już 43 dzieci, w różnym wieku. Teraz opiekuje się 3-letnimi bliźniakami i 2-letnim chłopcem.

Trwa głosowanie...

Czy prawa adopcyjnie w Polsce dobrze działa?

- Dokładnie 23 grudnia minęło 9 lat od kiedy prowadzę pogotowie rodzinne. To nie była łatwa decyzja, ale przedyskutowana z rodziną. Miałam już dorosłe córki, mąż pracował w delegacji. Zostałam sama w domu. Ponadto skończyła mi się umowa o pracę i nie czekałam na nową, postanowiłam działać – opowiada pani Hania.

43 dzieci pani Hanny Kowalskiej z Majdan

Pierwsze dzieci trafiły do niej w marcu i to od razu czwórka. - 16-letnia dziewczynka była niewidoma, był jeszcze 13-letni chłopiec i dwie mniejsze dziewczynki – dodaje.
Ów 13-latek nadal utrzymuje kontakt z panią Hanią, która została zaproszona na jego ślub i jest przyszywaną babcią jego synka. Chłopiec wyrósł na porządnego człowieka.

Historie dzieci są różne, trafiają do niej z różnymi przeżyciami, do każdego podchodzi indywidualnie. Można powiedzieć, że pracuje 24 godziny na dobę, bo w każdej chwili może trafić do niej dziecko. Ponadto maluchy, w nocy nie zawsze chętnie śpią, więc pani Hania czuwa.
- Najmłodsze dziecko, które zostało do mnie przywiezione, miało 9 dni, a drugie 16. Często to dzieci chore z niepełnosprawnościami tak, jak obecnie jeden z bliźniaków. Takie dzieci pamięta się szczególnie, choć nie zapomniałam o żadnym z „moich” dzieci.

Zdjęcia dzieci, które przebywały w pogotowiu u pani Hani, umieszczane są na meblach w pokoju. Pani Hania pamięta imiona, daty urodzin i historię dzieci. Tylko jedna z dziewczynek wróciła do rodzinnego domu. - 24 dzieci trafiło do adopcji. Mają teraz kochające domy i wspaniałych rodziców. Adopcyjni opiekunowie często zmieniają imiona dzieciom, żeby pewnie odciąć się od trudnej historii, z wieloma mam kontakt. Wysyłają mi zdjęcia, dzwonią, zresztą dzieci też, co jest dla mnie bardzo miłe – opowiada.

Rodzina zastępcza, ale miłość prawdziwa!

Jak mówi pani Hania, bez dzieci nie byłoby u niej tak wesoło. Tegoroczne święta spędziła z mężem, córkami, zięciem i ukochanym 22-letnim wnukiem. - To bliźniaki i dwulatek dodały radości. Były prezenty, opłatek i rodzinne święta. Życzę sobie, żeby każdego roku miały tak piękne święta – mówi. - Gdy wszyscy wrócili do siebie, mąż do pracy, jestem sama z chłopcami i to oni dodają mi energii.

Była też okazja do świętowania drugich urodzin chłopca, który trafił do niej w marcu. Niestety, nikt z rodziny nie złożył chłopcu życzeń, ani nie przyjechał na kawałek tortu.

Dzień pani Hani jest zazwyczaj taki sam. Jak mówi, czeka w gotowości, na kolejne potrzebujące dziecko. W domu ma już wszystko przygotowane, pieluszki, łóżeczko, pościel i ubranka. - Wstajemy o siódmej, zaczynamy od robienia mleka, później śniadanko, drugie śniadanko, krótka drzemka, obiadek i tak dalej. Choć mam 63-lata na czworaka bawię się z maluchami i oczy mam wkoło głowy. Opieka nad dziećmi nie jest łatwa, ale pomaga mi wiele osób.

Wiele ciepłych słów pani Hania powiedziała o dyrekcji PCPR w Lipnie, swojej koordynator, pani Annie, która odbiera telefon każdego dnia, mimo urlopów i świąt. - Zakupy z maluchami nie są łatwe, ale mam wsparcie. Chleb przywozi mi piekarnia państwa Malinowskich z Lipna, jajka mam od sąsiadów, a zakupy dowozi mi pani Mirka ze sklepu ABC w Chrostkowie. To życzliwa kobieta, która dba, żeby niczego mi nie zabrakło - mówi. - Jest też kochana pani doktor z Chrostkowa, która zawsze przyjedzie do nas, panie z apteki dowiozą leki, a uśmiechnięte pielęgniarki dzielą się każdą radą. Ponadto sąd, kuratorzy i nauczyciele z przedszkola oraz szkoły w Chrostkowie. Bez tych wszystkich osób, nic bym nie zrobiła. Mam jedną zasadę, zawsze na pierwszym miejscu są dzieci.

Czasem też pani Hania musi załatwić urzędowe sprawy lub jechać do specjalisty z pociechą, wtedy do pomocy wkracza opiekunka.

O „swoich” dzieciach mogłaby opowiadać godzinami, wyłuskuje tylko pozytywne zdarzenia, maluchy też uczy pogody życia, by nigdy się nie poddawały. Dzieciom oddaje całe swoje serce i siły.

- Pani Hania jest osobą bardzo oddaną, poświęca się dla dzieci i robi dla nich wszystko. Ma po prostu serce na dłoni, czyli to, co każda rodzina zastępcza winna mieć – dodaje Joanna Przybyszewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto