Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Edward Nakonieczny z Bobrownik przez 60 lat ratował gminne dobytki

Ewelina Fuminkowska
W szkolnej ławie, nikt nie chciał z nim siedzieć, bo przyjechał z Ukrainy.

Zobacz wideo: Zwierzęta gospodarskie w Polsce. Tyle w ARiMR zgłosili ich rolnicy.

Pan Edward, rocznik 1934, to najstarszy pszczelarz w Bobrownikach, do 2006 roku był naczelnikiem miejscowej OSP. Nie brakuje mu energii do działania i podsuwania druhom pomysłów. Na koncie ma wiele zasług, ale się nimi nie chwali. Opowiadając niezwykle interesującą historię życia, mówi o sukcesach druhów podczas wojewódzkich i krajowych zawodów. W latach, gdy był naczelnikiem, strażacy odnosili zwycięstwa.

W czasie wojny stracił ojca, którego Niemcy wywieźli na roboty w 1943 roku. Starsze siostry działały w partyzantce, on sam musiał szybko dorastać, bo mama zajmowała się kilkumiesięczną siostrą. O ucieczce z Ukrainy opowiada ze łzami w oczach, nam napływają same, gdy słuchamy opowieści. - Trafiliśmy do wsi Bógpomóż, a w szkole nikt nie chciał ze mną siedzieć, bo byłem Polakiem z Ukrainy - mówi pan Edward. - Ale szybko przekonywaliśmy innych do nas.

W szkole poznał również przyszłą żonę. Do straży w Bobrownikach zapisał się po wojsku. - Ówczesny naczelnik mnie namówił, a ja zawsze lubiłem pomagać. Druhem zostałem w 1960 roku - opowiada. Nie liczył swoich wyjazdów, było ich zbyt dużo. - Kiedyś paliło się co chwilę, a my ze starą sikawką, gospodarzem z końmi pędziliśmy na akcję. Strażacy od rana stali przy strażnicy, tyle się działo.

Pan Edward był jednym z budowniczych obecnej remizy. Już raz ją bronił, przed przywłaszczeniem przez gminę. - Nikt nie pomagał nam w budowie i wyposażeniu, a kiedyś wójt chciał zgarnąć teren. To zawsze będzie strażaków - mówi.

W 1974 roku został naczelnikiem OSP. Przez lata straż się zmieniała. W 1977 r. otrzymała swój sztandar, bo ten z czasów wojny zaginął.
- Zmieniał się sprzęt, pamiętam pierwsze auto i stare konne sikawki. Niezapomniany był wóz, który otrzymaliśmy po wygranych zawodach wojewódzkich. Nie zmienna była tylko energia strażaków - mówi honorowy druh. Podkreśla, że ze straży nie odszedł. Jest i wpiera druhów, zawsze udzieli dobrej rady. - Gdy nie mogłem wyjeżdżać już do pożarów, to wiedziałem, że czas ustąpić młodszym - mówi.
W czasie działania w OSP założył rodzinę. Żona rozumiała jego ciągłą nieobecność i zawsze, nawet teraz, wspierała w działaniu. Zapisuje daty wszystkich spotkań, żeby nic panu Edwardowi nie umknęło. Przez 12 lat był krawcem, później został handlowcem w sklepie miejscowym GS, gdzie żona była prezesem. - By tam pracować, musiałam mieć zgodę z województwa - wspomina pani Nakonieczna. Razem dochowali się dwóch córek i syna. Mają 4 wnucząt i jedną prawnuczkę. Syn pana Edwarda też jest druhem.

W domu państwa Nakoniecznych jest specjalny kąt, gdzie zawisły wszystkie pamiątki. Z zagranicznych wojaży z wnuczką Dominiką, ze straży, zawodów i pszczelarstwa. - Tu nawet święty Florian ma pszczółkę. Ja liczę, ile mnie użądliło, ale to moja druga pasja - dodaje. - Wyjeżdżałem do pożarów i przypadkowo poznałem pszczelarza, tak to się zaczęło. Zacząłem od jednej pasieki, teraz mam dwadzieścia.

Zdjęcia, pamiątkowe długopisy, wycinki z pacy oraz medale. Pan Edward ma już najwyższe odznaczenia w straży. Jego koledzy z OSP mówią, że w pełni zasłużone.

- Czuję się spełnionym człowiekiem. Mam wspaniałą rodzinę i mnóstwo wspomnień związanych ze strażą. Niektóre przypominają się po obejrzeniu plików zdjęć. A na nich prócz spotkań, także prace - mówi skromnie pszczelarz i strażak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lipno.naszemiasto.pl Nasze Miasto