MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dziechno (gm. Cewice). Przyjechali ekshumować niemieckiego żołnierza. Zaskoczyło ich to, co zastali

Marcin Kapela
Marcin Kapela
W Dziechnie na działce o numerze 255 miała zostać przeprowadzona ekshumacja niemieckiego żołnierza, poległego w 1945 r., ale jak wynika z relacji tych, którzy opiekowali się tym grobem, a pojawili się na miejscu prac, spoczywał tam ktoś inny.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie zarządził (decyzja nr 61/2021) ekshumację szczątków żołnierzy niemieckich pochowanych w grobie wojennym, znajdującym się na działce o numerze 255 obr. Dziechno w gminie Cewice i przeniesienie ich na cmentarz żołnierzy niemieckich z drugiej wojny światowej w miejscowości Glinna, w gminie Stare Czarnowo.

Prace zostały zaplanowane na 8 kwietnia. Ich kierownikiem był archeolog Maciej Stromski. Na miejsce przybyli przedstawiciele Nadleśnictwa Cewice oraz Patryk Bianga, prezes Oddziału Rejonowego PCK w Lęborku. Przedstawiciel PCK spisuje raport, który trafia do centralnej bazy. Dzięki takim działaniom udaje się często znaleźć rodziny ofiar.

Wykonawcy ekshumacji, zanim przystąpili do prac, przeprowadzili zwyczajowo wywiad środowiskowy wśród okolicznych mieszkańców. Jednak ani mieszkańcy Popowa, ani Dziechna nie pamiętali nazwiska tego pochowanego.

- Tutaj mamy tylko taką informację, że to niemiecki żołnierz, który zginął w 1945 r. Data na nagrobku to 5 marca 1945 r. Nie mamy szczegółowych informacji. Nie znamy okoliczności śmierci. Nie wiadomo, kto ufundował pomnik, ani kto go tu przywiózł. Jeśli przy żołnierzu będzie identyfikator, czyli nieśmiertelnik, to jest 99 procent szans na to, że dane zostaną ustalone i będzie poszukiwana też rodzina. Ewentualnie inne przedmioty osobiste, jak obrączka ślubna, czy menażka, manierka z inicjałami żołnierza. To też są informacje, które pomagają ustalić tożsamość

- powiedział przed rozpoczęciem prac archeolog Maciej Stromski.

Potwierdził, że szczątki zostaną ekshumowane i przeniesione z należnym ceremoniałem, czasami odbywa się to z udziałem kompanii reprezentacyjnej Bundeswehry, na jeden z niemieckich cmentarzy wojennych na terenie Polski, w miejscowości Glinna w gminie Stare Czarnowo.

Podczas trwania prac ekshumacyjnych na miejsce przyjechali mieszkańcy pobliskiego Dzięcielca (gm. Łęczyce, pow. wejherowski). Okazało się, że to oni opiekują się miejscem pochówku, ale jak wynika z ich relacji pogrzebany nie jest żołnierzem niemieckim z czasów II wojny światowej.

- Opowiem prawdziwą historię, którą opowiedział mi ojciec

- rozpoczął wyjaśnianie zagadki ponad 70-letni Marian Eikmann, radny gminy Łęczyce, mieszkaniec Dzięcielca.

- To był 16-letni Litwin. Jego rodzice w 1945 r. zostali zabici a on jako samodzielny chłopak przemieszczał się na zachód. Nie znał się na uzbrojeniu, "bawił się" pancerfaustem i go rozerwało. To był katolik i dlatego ci Niemcy w tej miejscowości, gdzie ja mieszkam, pochowali go w tym miejscu. To było 5 marca 1945 r. Przez tyle lat mój ojciec to utrzymywał i przekazał to mi mówiąc, żebym pamiętał, żeby to kultywować, tę pamięć. Czy to jest dokładnie to miejsce? Może dwa metry w tę lub w drugą stronę. Dokładnie nie wiadomo.

- Mimo pierwotnych założeń, że ekshumujemy szczątki żołnierza niemieckiego z okresu II wojny światowej, to osoby, które opiekują się grobem sprecyzowały, że była to młoda ofiara cywilna, uciekająca z obszaru dzisiejszej Litwy. Jeśli mamy takie informacje, to bazujemy na tym, co ci państwo powiedzieli, bo najwięcej wiedzą, skoro ta wiedza była przekazana przez ojca.

- powiedział archeolog Maciej Stromski.

- Zginął w eksplozji pancerfausta, który może nie zadziałał i eksplodował, zabijając go. Niby z pochodzenia miał być Litwinem, ale ja uważam, że bardziej był Baltendeutsche, czyli Niemcem bałtyckim. Spora rzesza tych Niemców służyła w wojsku niemieckim, jak również była sprowadzana na te tereny Pomorza jako osadnicy. Niezrośnięta główka kości udowej wskazuje, że była to osoba młoda, na pewno przed 18 rokiem życia. To potwierdziłoby relację tych państwa, które opiekowało się grobem.

Marian Eikmann wyjaśnił też, skąd wziął się pomnik.

- Ten stary pomnik wzięliśmy z Rozłazina i postawiliśmy dla upamiętnienia, żeby ten znak tu został, żeby nie zarastało. Zawsze tu wycinałem, żeby nie zarastało. To jednak był człowiek. Taka to jest historia. To ofiara wojny. Teraz przekazałem to młodszym, żeby pamiętali, co to znaczy zawierucha wojny. Ja miałem swój udział, a teraz oni. Żeby ta pamięć była, to miejsce widoczne dla potomnych.

Akcję ekshumacji i przenoszenia szczątków żołnierzy niemieckich oraz cywilnych ofiar wojny prowadzi polska Fundacja Pamięć wraz z Niemieckim Ludowym Związkiem Opieki nad Grobami Wojennymi.

od 7 lat
Wideo

NATO na Ukrainie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto